Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koneck. Dwoje mieszkańców twierdzi, że gmina nie chce im pomóc

Jadwiga Aleksandrowicz
- Nie mamy siły rozbierać sami tego domu. I tak już rozebraliśmy dach - mówi Marianna Wieczorek ( na zdj. z mężem Stanisławem)
- Nie mamy siły rozbierać sami tego domu. I tak już rozebraliśmy dach - mówi Marianna Wieczorek ( na zdj. z mężem Stanisławem)
- Jesteśmy starszymi ludźmi, schorowanymi. Gmina nie chce nam pomóc - zawiadomiła nas Czytelniczka, która zatelefonowała do redakcji. - Ta pani była u mnie, ale o pomoc nie prosiła - mówi wójt.

Zawaliła się ściana

Rzecz dotyczy domu, zbudowanego z gliny, z którego pod wpływem ulew odpadła ściana. Należy do państwa Marianny i Stanisława Wieczorków, ale stał pusty od paru lat. Państwo Wieczorkowie mieszkają kilka domów dalej, w budynku, którym się opiekują pod nieobecność jednej ze spadkobierczyń.

- Już od jakiegoś czasu ten dom się osuwał, nie mogłam otworzyć, ani zamknąć okna. Chodziłam tam, żeby przewietrzyć pomieszczenia, karmiłam nasze psy - mówi Marianna Wieczorek.
W połowie września późnym wieczorem sąsiedzi usłyszeli huk. Osunęła się ściana domu.

- Dowiedziałam się o tym rano, w kościele. Była akurat niedziela. Parę godzin wcześniej byłam tam dać psom jeść - opowiada kobieta. Mówi, że w poniedziałek powiadomiła energetykę, żeby ta odcięła prąd i Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Kilka dni później przyjechała komisja, żeby stwierdzić, czy da się dom odbudować.

Decyzja była jednoznaczna: Dom i budynki gospodarcze, które też były w złym stanie technicznym, należy rozebrać. Do końca grudnia.

Nie chcą pieniędzy, tylko ludzi

- Myśleliśmy, że gmina nam pomoże. Oboje z meżem jesteśmy schorowani, mąż ma siedem-dziesiąt siedem lat i jest po dwóch operacjach, ja mam chory kręgosłup i nadciśnienie. Sami rozebraliśmy dach i część ściany, bo baliśmy się, że spadnie na sąsiedni budynek poczty. Nie mamy pieniędzy na wynajęcie firmy - opowiada kobieta. Dodaje, że pomogli Damazy Różański i Józef Grabowski, mieszkańcy Konecka. - Gmina się nie zainteresowała, ani wójt, ani żaden urzędnik. Nawet nie odpowiedziano na moje pismo z września - mówi kobieta.

Wójt Ryszard Borowski tłumaczy, że Marianna Wieczorek była u niego zaraz po tym, jak się ściana zawaliła, żeby spytać, co powinna zrobić. - Pouczyłem, że ma zgłosić się do nadzoru budowlanego, odciąć prąd. Nie prosiła o pomoc - zapewnia.

To samo tłumaczył na sesji, gdy radny Wiesław Mendelewski, pytał czy gmina pomoże Wieczorkom. -To prywatny budynek, od dawna nikt tam nie mieszka. Państwo Wieczorkowie mają dzieci, ma im kto pomóc - tłumaczy wójt.

O piśmie Wieczorków nie wiedział. Trafiło do GminnegoOśrodkaPomocy Społecznej. Skierował je tam sekretarz gminy. Odpowiedzi rzeczywiście nie było. Dopiero wczoraj po naszej wizycie w gminie zaniesiono ją Wieczorkom. Gmina nie może im pomóc, bo nie ma ludzi z uprawnieniami do rozbiórki. Wieczorkowie nie kwalifikują się też do pomocy GOPS.

- Nie chcemy ani pieniędzy, ani mieszkania, tylko ludzi do pomocy przy rozbiórce. Gdy w Brzeźnie ludziom spalił się dach, gmina posłała tam pracowników interwencyjnych - mówi Stanisław Wieczorek i podejrzewa, ze wójt nie chce im pomóc, bo oboje wzięli udział w referendum przeciw jego dowołaniu.

- Referendum nie ma tu nic do rzeczy. W Brzeźnie była inna sprawa. Chodziło o prace porządkowe. Gmina nie ma ludzi, którzy mają uprawnienia do rozbiórki domu - mówi wójt. Dodaje: - Gdyby państwo Wieczorkowie żyli ze swoimi sąsiadami w zgodzie, to zapewne sąsiad murarz pomógłby im. Ale są skłóceni i z dawnymi sąsiadami, i z obecnymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska