- Teraz były już trzy niewielkie podwyżki, a nieoficjalnie mówi się o kolejnych - tłumaczy rolnik.
Również Elżbieta Bielska z Zawad zauważyła, że ceny mleka idą w górę.
- Były już dwie drobne podwyżki i mają być kolejne - mówi Elżbieta Bielska.
Jej zdaniem poprawę na rynku mleka widać chociażby po tym, że rolnicy mogą go produkować tyle, ile chcą. I część gospodarzy na pewno będzie zwiększać produkcję.
- Patrząc na ostatnie miesiące, trzeba się zastanowić, zanim zwiększy się produkcję - dodaje Daniel Samulski. - Ten ostatni kryzys był takim światełkiem alarmowym - zaznacza.
Produkcja w dół, ceny w górę
- Wzrost cen wynika przede wszystkim z mniejszej produkcji mleka u głównych eksporterów - mówi Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
Chodzi o Unię Europejską, Australię, Argentynę, Stany Zjednoczone. Wskutek długotrwałego kryzysu i niskiej opłacalności, rolnicy zaczęli ograniczać produkcję mleka, zdecydowali się na redukcję stad.
- Najpóźniej to nastąpiło w Unii Europejskiej - zauważa Jakub Olipra. - Tutaj przez trzy kwartały nie było widać dostosowania się do rynku, czyli obniżenia produkcji ze względu na spadek opłacalności. Widać to było w Argentynie, Australii, Stanach Zjednoczonych, ale nie w Unii Europejskiej.
Dlaczego? Bo unijni producenci w 2015 roku - przed zniesieniem kwot mlecznych - inwestowali i znacznie zwiększyli swoje moce produkcyjne. A zniesienie kwot zbiegło się z innymi, niekorzystnymi wydarzeniami: zmniejszeniem popytu w Chinach na proszki mleczne, rosyjskim embargiem.
- Rynek był w fazie spadkowej, ale rolnicy produkowali dużo mleka, ponieważ ponieśli duże nakłady i nie chcieli od razu ograniczać produkcji - tłumaczy ekonomista Credit Agricole. - Produkcja zmniejszyła się dopiero w drugim kwartale tego roku.
Przyjdzie faza spadkowa
Czy produkcja mleka teraz zacznie szybko rosnąć? Jakub Olipra podkreśla, że nie można jej zwiększyć w ciągu chwili, trzeba poczekać. Z drugiej strony rośnie popyt na produkty mleczarskie w Chinach. Jest on wyraźnie wyższy niż w 2015 r. (w 2014 r. spadek wynosił 8 proc.). Na razie prognozy są więc dobre. Możemy mówić o końcu kryzysu.
- Uważam, że jesteśmy we wzrostowej fazie cyklu - podkreśla Jakub Olipra. - Przewidujemy, że potrwa ona do przełomu drugiego i trzeciego kwartału przyszłego roku. Przemawiają za tym dane historyczne, obserwacja dotychczasowych cykli.
Jednak przewidywana faza spadkowa nie powinna być tak głęboka, jak ta, którą mieliśmy. Na nią bowiem nałożyło się wiele czynników jednorazowych, np. rosyjskie embargo, zniesienie kwot mlecznych. Cykle wynikają z tego, że ceny zmieniają się szybciej niż podaż.