Minął tydzień odkąd obowiązują zmienione przepisy dotyczące wycinki drzew. W maju tego roku prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o ochronie przyrody. Ta weszła w życie w poprzednią sobotę. Najwięcej zmian dotyczyło właśnie tak zwanego Lex Szyszko, które od stycznia spowodowało masową, kompletnie niekontrolowaną wycinkę drzew na terenach miejskich i prywatnych.
Do tej pory każdy mógł i rąbał jak chciał, nie musząc tego zgłaszać odpowiednim organom. Wielokrotnie pisaliśmy o tym, jakie szkody w najbliższym otoczeniu wyrządziła ta ustawa.
- Jest to z pewnością krok do przodu. Niestety, tych drzew które już zostały wycięte nic przyrodzie nie zwróci. Zwłaszcza, że czasem na jednej działce rolnej pod piłę szło nawet 3 tysiące drzew - mówi dr inż. Tomasz Knioła, członek Klubu Przyrodników Koła Poznańskiego i dodaje. - Oczywiście ustawa mogłaby być lepsza, szczególnie, że nie bierze pod uwagę wieku drzew i krzewów. A im drzewo starsze tym cenniejsze przyrodniczo.
Od teraz nie można już swobodnie wycinać każdego drzewa. Do urzędów trzeba zgłaszać te okazy, których obwód pnia na wysokości 5 cm przy ziemi nie będzie przekraczał: 80 cm - w przypadku topoli, wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego; 65 cm - w przypadku kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego; 50 cm - w przypadku pozostałych gatunków drzew. Jeśli obwód jest większy trzeba planowaną wycinkę zgłosić do urzędu. Urzędnicy mają teraz 21 jeden dni by przeprowadzić oględziny drzewa, a następnie w ciągu dwóch tygodni muszą wydać decyzję o ewentualnym zakazie. Gdy nie zgłoszą w tym terminie zastrzeżeń drzewo można ciąć.
W proteście przeciw wycince drzew rozsypali przed Sejmem... trociny:
Źródło: Agencja Informacyjna Polska Press
Do Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Poznań wpłynęło już kilka takich wniosków.
- Na razie otrzymaliśmy trzy zgłoszenia z informacją o wycince drzew na prywatnych posesjach. Nowe przepisy są lepsze o tyle, że pozwalają nam mieć wiedzę co, gdzie i ile drzew zostanie usuniętych. Mamy w końcu bezpośrednią możliwość zablokowania wycinki cennych przyrodniczo okazów, a i skończą się cwaniackie wycinki, gdzie usuwano z nieużytków rolnych drzewa, pod pretekstem uprawy roli - mówi Krzysztof Konieczny kierownik Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Poznań.
Nie ukrywa on jednak, że dla urzędników zmiany oznaczają też więcej pracy. Wcześniej takie wnioski były rozpatrywane w przeciągu 2-3 miesięcy.
Ważna zmiana dotyczy też osób, które planują wykorzystać nieruchomość do prowadzenia działalności gospodarczej. Jeśli przed upływem pięciu lat od oględzin dokonanych przez urzędnika, właściciel działki, gdzie rosły usunięte drzewa, wystąpi o pozwolenie na budowę - związaną z prowadzeniem działalności gospodarczej, będzie musiał uiścić opłatę za ich wycinkę.
Nowe regulacja nie wszystkim w pełni odpowiadają. Lech Mergler, przewodniczący Kongresu Ruchów Miejskich zauważa, że z ustawą zmieniły się także cenniki. Teraz deweloperzy zapłacą dużo mniej, niż przed nowelizacją. Za 1 cm obwodu pnia na wysokości 130 cm za klony czy kasztanowce zapłacimy 12 lub 15 złotych. Najwięcej za cis, jodłę, głóg i inne - od 170 do 210 zł. Jego zdaniem spowoduje to nieprzemyślaną wycinkę dorodnych okazów. Dla porównania wcześniej, według stawki opłat z sierpnia 2016 roku płaciliśmy od 370 do nawet kilkunastu tysięcy złotych.
- Podział stawek ze względu na szybkość przyrastania na grubość zupełnie nie odzwierciedla kosztów odtworzenia drzewa. Główne nasze zarzuty to znacznie obniżone stawki oraz brak ich wystarczającego zróżnicowania w zależności od cenności drzewa oraz lokalizacji - poprzednio różnice wysokości stawek w zależności od lokalizacji były ponad trzykrotne. Dziś opłaci się wyciąć co do jednego drzewa na działce, wcześniej ludzie liczyli się z kosztami i zostawiali te najbardziej cenne okazy - mówi Mergler i dodaje, że Kongres Ruchów Miejskich szykuje akcję, sprzeciwiającą się nałożonym stawkom.