MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koniec sezonu dla Marmurowicza i Połącarza

Paweł Kumiszcze
Najbardziej pozytywnym aspektem niedzielnego spotkania jest wynik, bo o samej grze gospodarzy nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego.

Z wszystkich pięciu zwycięstw, które TKH osiągnęło z oświęcimskim klubem to z ostatniej kolejki przyszło najciężej. - Jeżeli Unii nie odskoczy się szybko na trzy, cztery bramki, to zawodnicy tego zespołu będą walczyć zaciekle do samego końca - mówi Przemysław Bomastek.

Bez lodu, jak bez jedzenia
Podopieczni Andrzeja Tkacza otrzymali szybki cios na początku spotkania, ale nawet jeśli wpłynęło to negatywnie na ich psychikę to mieli wystarczająco dużo czasu, żeby złapać równowagę ze względu na dziesięciominutową przerwę, spowodowaną oglądaniem powtórek przez arbitra. Na cztery minuty przed końcem spotkania Unici już prowadzili za sprawą trafień Modrzejewskiego i Kwiatka. - To jest nieobliczalna drużyna - uważa Andrzej Masewicz, drugi trener TKH. - Nie mieli kompletnie nic do stracenia, grali bez obciążeń i atakowali nas raz za razem. Za wszelką cenę chcieli urwać jakieś punkty.

Pod sam koniec tercji torunianie wyrównali. - To był nasz ewidentny błąd, ale takich popełniliśmy w tym spotkaniu tylko dwa - mówi Andrzej Tkacz. - To pewna poprawa w stosunku do poprzednich spotkań. Zbyt często dajemy prezenty rywalom.
Druga tercja to bramka Bomastka, który zdobył swoją drugą bramkę. - Jeszcze hat-tricka w tym sezonie nie udało mi się strzelić, ale nie to jest najważniejsze - przyznaje "Bomi". - Zdaję sobie sprawę, że to spotkanie nie było atrakcyjnym widowiskiem. Drużyna jest jednak jeszcze w dołku.

Słabsza dyspozycja miała też swoje przyczyny gdzie indziej. - W związku z zawodami łyżwiarstwa figurowego nie w czwartek, piątek i sobotę nie mogliśmy wejść na lód - mówi Masewicz. - Rozegranie tego spotkania można porównać do bardzo obfitej porcji jedzenia po trzech dniach głodówki.

Wybity bark i złamana szczęka
Unia była szybsza. - W końcówce dał nam się we znaki Plaskiewicz, który wybronił kilka groźnych sytuacji - mówi Tkacz. - Była szansa nawet na wygranie.
Jego zespół nie tylko nie zdobył żadnego punktu, ale stracił też jednego z czołowych graczy. - W ostatniej minucie kontuzję złapał Paweł Połącarz - opowiada. - Mówiąc w przenośni bark wyskoczył mu z zawiasów i po meczu musieliśmy odwiedzić szpital. Niestety, dla tego zawodnika sezon już się skończył.
Koniec sezonu ma też Arkadiusz Marmurowicz, który złamał szczękę. - Całe wydarzenie miało miejsce w trzeciej tercji - opowiada Jacek Dzięgiel, który sam leczy kontuzję i oglądał niedzielne spotkanie z boksu. - Dostał podanie na niebieską linię i zaatakował go przeciwnik. Marmur ma drutowaną szczękę i czeka go cztery tygodnie przerwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska