- W godzinach popołudniowych, na ruchliwych drogach ciągną sznury samochodów z kursantami - zauważa Wielicki. - Przez to jazda po mieście jest znacznie utrudniona. Rozumiem, że gdzieś trzeba nauczyć się jeździć, ale czy "elki" muszą poruszać się po głównych arteriach?
Kursanci także nie są zadowoleni z tego, że instruktorzy kierują ich do centrum, bo tracą czas na staniu w korkach. - Jednocześnie chciałbym potrenować w miejscach, gdzie najczęściej egzaminują z jazdy - przyznaje Marcin Kociewski, który właśnie rozpoczął naukę. - Ale niekoniecznie powinny to być najruchliwsze ulice miasta.
Eksperyment na toruńskich drogach
Skarg kierowców, którzy wskazywali na problemy z tłoczącymi się "elkami" w śródmieściu, jako pierwsze wysłuchało szefostwo Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Toruniu. Wyznaczyło nowy obszar egzaminowania kursantów, który omija ścisłe centrum miasta. Wcześniej WORD wspólnie ze strażą miejską, przeanalizował natężenia ruchu na wybranych ulicach miasta. Chodziło o to, aby znaleźć nowe trakty, przez które przejeżdża co najmniej 400 samochodów na godzinę. To wymóg resortu infrastruktury, który określa, jak powinien przebiegać egzamin na prawo jazdy.
- Wspólnie z drogowcami doprowadziliśmy też do zmian w organizacji ruchu tak, by część zadań, jakie egzaminator musi przeprowadzić, można było wykonać blisko naszego ośrodka - wyjaśnia Marek Staszczyk, dyrektor toruńskiego WORD-u.
W rezultacie samochodu egzaminacyjnego nie zobaczymy już m.in. na toruńskim moście im. Józefa Piłsudskiego. Za to egzaminatorzy jeżdżą po takich dzielnicach Torunia jak Koniuchy, Mokre czy Przedmieście Jakubskie.
Zamieniają trasy
W Bydgoszczy najczęściej adepci kierownicy ćwiczą na osiedlach Leśnym i Bielawach leżących z WORD-em najbardziej po sąsiedzku. Nic dziwnego, że okoliczni mieszkańcy również ślą skargi do szefa bydgoskiego ośrodka.
Dlatego dyrektor Tadeusz Kondrusiewicz planuje co miesiąc zmieniać trasy, na których będą egzaminowani kierowcy. A "wordowskie" pojazdy będą jeździć rotacyjnie na Bartodziejach, Jachcicach, Wyżynach, a także w Fordonie. Wszystko po to, by zmniejszyć ruch "elek" na Leśnym i Bartodziejach. - Poza tym nie wolno przyzwyczajać kursanta do konkretnych rozwiązań - dowodzi. - Inaczej będą jeździć na pamięć.
Pod koniec wakacji szef bydgoskiego WORD-u planuje spotkać się ze szkoleniowcami, by wspólnie z nimi przedyskutować zmiany.
Gorzej jest natomiast we Włocławku i Grudziądzu. Tam na zmiany tras egzaminacyjnych, nie ma co liczyć. Najwięcej ulic, które spełniają wymogi resortu, jest bowiem właśnie w centrum miast.
Co to wszystko da?
Żeby zmniejszyć natężenie "elek" na ruchliwych ulicach, trzeba jeszcze przekonać instruktorów jazdy, by kursantów kierowali na inne trasy.
Ci, choć pomysły wyprowadzenia uczących się z centrum, przyjmują z uznaniem, przekonują, że na niewiele się to zda. - Dobrze, że myśli się o odciążaniu ruchliwych ulic od "elek", ale trzeba pamiętać, że przyszły kierowca powinien mieć możliwość jazdy po mieście, nawet gdy są korki - uważa Henryk Cichacki, właściciel szkoły nauki jazdy Arka z Bydgoszczy.
- Tam, gdzie pojedzie egzaminator, pojedzie też instruktor - ostrożnie do nowych rozwiązań podchodzi też Jerzy Marks, prezes Kujawsko- Pomorskiego Stowarzyszenia Szkół Kierowców i Nauki Jazdy. - Natężenie "elek" zniknie z centrum i najbardziej obleganych dziś dzielnic, ale pojawi się gdzie indziej i kto inny będzie niezadowolony.
Według niego, problem polega na tym, że duża część samochodów nauki jazdy przyjeżdża z mniejszych miejscowości do miast, gdzie są WORD-y. Tu bowiem pokonują skrzyżowania, które mogą im się "trafić" na egzaminie.
W samym Toruniu i Bydgoszczy dziennie takich pojazdów są setki. Rozwiązaniem byłoby utworzenie większej liczby ośrodków ruchu drogowego, ale na to nie ma zgody ustawodawców.
Czytaj e-wydanie »