Rola, jaka przypadła formalnie (na podstawie ministerialnego rozporządzenia) od 17 września tego roku instruktorom doskonalenia techniki jazdy (instruktorom DTJ) w żaden sposób nie przystaje do ich umiejętności - na kursach redukujących punkty karne muszą tylko sprawdzić, czy kursant zdoła na placu manewrowym rozpędzić auto do 30, a w drugimi zadaniu - do 50 km na godzinę i "awaryjnie" zahamować w określonym miejscu.
Czas instruktorów
Wspomniani instruktorzy mają na co dzień bardziej ambitne zadania – szkolą w ośrodkach doskonalenia techniki jazdy (ODTJ) tych wszystkich, którzy zupełnie dobrowolnie chcą poprawić swój styl jazdy, nabrać większej pewności za kierownicą a przede wszystkim zrozumieć, co dzieje się z pojazdem, gdy ten na skutek nieostrożnej jazdy lub fatalnych warunków pogodowych wpada w poślizg. Służą temu specjalne płyty poślizgowe.
Teraz jednak (od 17 września) instruktorzy DTJ zaczynają dorabiać w wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego (WORD), do których wróciły kursy umożliwiające kierowcom zredukowanie raz na pół roku 6 punktów karnych, pod warunkiem wszakże, iż nie przekroczyli limitu 24 punktów. W Kujawsko-Pomorskiem zainteresowani płacą 1000 zł (podobne ceny są w całym kraju) i muszą poświęcić cały dzień – to 8 godzin zajęć teoretycznych i dwie praktycznych.
To też może Cię zainteresować
Dyrektorzy WORD-ów zatrudniają instruktorów na kursach, bowiem sami nie mają dostatecznie dużych kadr, bo egzaminatorzy mają inne zadania – po prostu egzaminują przyszłych kierowców na prawo jazdy.
Przypomnijmy, że kursy redukujące punkty zlikwidowano z początkiem 2022 roku, zaś 17 września tegoż roku zwiększono jednorazowe punktowe sankcje za najpoważniejsze wykroczenia drogowe – z 10 do 15. Wkrótce okazało się, że zmotoryzowani zaczynają masowo tracić prawa jazdy, a szczególnie boleśnie odbiło się to na kierowcach zawodowych, którzy tracili tym samym źródło utrzymania. Równie boleśnie, bo jeszcze bardziej zaczęło brakować kierowców, zaczął to odczuwać transport – ważna gałąź gospodarki narodowej.
Kursy nie poprawią bezpieczeństwa
- Kursy redukujące punkty karne przynoszą pożytek tylko tym, którzy w nich uczestniczą, bo w ten sposób chronią się przed utratą prawa jazdy, a także WORD-om, bo te mogą na tym zarobić. Ale te kursy nie poprawiają bezpieczeństwa ruchu drogowego, a to głównie dlatego, że większość kursantów chce zwyczajnie odsiedzieć, odpękać te godziny i nie za bardzo interesuje ich to co mają do powiedzenia wykładowcy – uważa Bogusław Bach, emerytowany właściciel Ośrodka Doskonalenia Techniki Jazdy – Toruńskiej Akademii Jazdy, licencjonowany kierowca rajdowy oraz instruktor.
Warto się doskonalić, ale nie w rajdowej jeździe
Zdaniem naszego rozmówcy system szkolenia i egzaminowania kierowców jest niedoskonały (ostatnio zwróciła na to Najwyższa Izba Kontroli), a mógłby być o wiele lepszy, gdyby rządzący zaimplementowali wzory zachodnie, najlepiej skandynawskie. Od bardzo wielu już lat w ustawodawczej zamrażarce leżą plany wprowadzenia dla kierowców, którzy zdobyli prawo jazdy, obowiązek odbycia w ciągu 6 miesięcy szkolenia właśnie z zakresu doskonalenia techniki jazdy.
- Niektórzy nie do końca rozumieją, co to miałoby oznaczać. Takie szkolenie nie uczy rajdowej jazdy, ale kładzie nacisk na uświadomienie, na jakie ryzyko naraża się uczestnik ruchu drogowego, jak powinien wykorzystywać nowoczesne systemy zamontowane w samochodzie. Piracka, rajdowa jazda z włączonymi systemami, może być bardziej ryzykowana niż bez nich – przestrzega Bogusław Bach.
Dodaje, że szkolenie w ODTJ jest uzupełnieniem zwykłego kursu na prawo jazdy i ma wyznaczyć kierowcy właściwe zachowania w poruszaniu się po drogach publicznych. Nie ma tu miejsca na ryzykowne zachowania.
