Konkurs: Nasz najlepszy ochotnik w powiecie

- W naszym plebiscycie zdobył pan najwięcej głosów w naszym wśród strażaków z powiatu wąbrzeskiego i zajął trzecie miejsce w województwie. Skąd taka popularność?

- Może dlatego, że zawsze staramy się pomagać. Na miejscu zdarzenia przeważnie jesteśmy pierwsi. Naszą działalność widzą nie tylko strażacy z jednostki, ale również mieszkańcy Nowej Wsi Królewskiej. Oni również na mnie głosowali.

- Jak to się stało, że został pan strażakiem ochotnikiem?

- Na wsi nie ma żadnych innych organizacji, które mogą zagospodarować czas młodzieży. Aw naszej jednostce pojawił się pierwszy żuk to do straży ciągnęło wszystkich. Każdy chciał zasiąść za kierownicą i pojeździć. Ja też.

Żuk?

- Tak. Przez te wszystkie lata, czyli od 1974 roku bardzo dużo się zmieniało. Ja pamiętam jeszcze jak motopompę wkładało się na przyczepę i jechaliśmy ratować ludzi. Później, gdy dostaliśmy pierwsze samochody każdy pchał się za kółko.

- Jakim jest pan prezesem? Takim sterującym jednostką z fotela, czy aktywnie biorącym udział w akcjach?

- Nadal jeżdżę do wszystkich akcji. W ubiegłym roku opuściłem dwa wyjazdy, ale to dlatego, że byłem w tym czasie w szpitalu. Jeśli wydarzy się jakiś nocny wyjazd, to pod naszym domem stoi zawsze przygotowany samochód, aby szybko w niego wsiąść i dojechać do remizy. Dzięki radiostacji, którą jest w domu w remizie jesteśmy zawsze pierwsi. Ochotnikiem jest także mój syn Arek.

- Wielu strażaków ochotników powtarza często, że jak oni odejdą, to wszytsko się rozpadnie. Czy tak samo jest w Nowej Wsi Królewskiej?

- Kiedy ja byłem młodym ochotnikiem, wszyscy starzy strażacy mówili to samo. A jednak nic się nie rozpadło. W naszej jednostce stawiamy na młodzież. Mamy bardzo dobrą drużynę kobiecą, która wśród juniorek zdobyła tytuł najlepszej drużyny dziewczęcej w województwie. Naszą młodzież widać podczas zawodów i różnych uroczystości strażackich, więc myślę, że następców nam nie zabraknie.