Wrzawa wokół wokół konkursu na dyrektora Miejskiego Zespołu Szkół nie milknie. Mamy w tej sprawie wiele telefonów do redakcji. Czytelnicy, zainteresowani bezpośrednio konkursem przypuszczają, że doszło do uchybień. - Ja o tym, kiedy jest konkurs, dowiedziałem się w... sklepie - mówi jeden z jego uczestników (imię i nazwisko znane redakcji). - To oburzające w świetle tego, co burmistrz powiedział do "Pomorskiej". Nieprawdą jest, że już wówczas nie wpłynęły do niego żadne protesty - mój ma datę z trzeciego sierpnia - twierdzi Czytelnik. Na dowód pokazuje pismo z datownikiem urzędu.
Skarga do wojewody
Jeśli mój głos nie będzie wysłuchany, a reakcja burmistrza nie spełni moich oczekiwań, złożę powiadomienie do prokuratury w sprawie popełnienia przestępstwa urzędniczego - mówi mężczyzna.
- To przewodniczący komisji powinien nas zawiadomić o terminie konkursu - stwierdza kolejny uczestnik, który się z nami skontaktował. Prosi, aby personalia zachować do wiadomości redakcji. - W żadnym zarządzeniu burmistrza nie ma mowy o terminie i miejscu konkursu. Ponadto jedna kandydatka nie zgłosiła się, ponieważ nie została zawiadomiona - informuje. Ta pani wysłała skargę do wojewody.
Burmistrz potwierdza jedynie, że wpłynął do niego wniosek o unieważnienie konkursu. - Ten podpisany, bo anonimowego nie braliśmy pod uwagę. - Na to pismo już odpowiedziałem - mówi Piotr Wojciechowski, burmistrz Skępego.
- Nie zgadzam się z zarzutem, że doszło do przestępstwa urzędniczego. Jestem przekonany, że prawo nie zostało złamane - mówi burmistrz. Zdaniem Piotra Wojciechowskiego, Ewa Jastrzębska, która stosunkiem głosów 9 do 4 wygrała konkurs, mogła w nim startować.
- Nie tylko ona merytorycznie pracowała nad konkursem, ale przejął to sekretarz miasta i gmin - twierdzi burmistrz. - Ale to rzeczywiście pani Jastrzębska, jako pełniąca obowiązki kierownika oświaty, zawiadamiała uczestników, bo przewodniczący komisji konkursowej, do którego obowiązków to należy, był w tym czasie nieobecny. Miała do tego upoważnienie przewodniczącego