Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konstanty Dombrowicz: - W Bydgoszczy niestety czasem wygrywa myślenie partyjne

Adam Willma
Adam Willma
KOnstanty Dombrowicz: - Wynajdywane są ciągle idiotyczne powody do kłótni. Pojawia się na przykład argument, że Toruń dostaje na mieszańca więcej pieniędzy niż Bydgoszcz. Ale prawda jest też taka, że aby pozyskać te pieniądze, trzeba mieć konkretne plany i konkretne projekty. Myślę, że marszałek czeka na te konkretne projekty z Bydgoszczy, ale do tej pory nie zauważyłem, żeby się tych projektów doczekał.
KOnstanty Dombrowicz: - Wynajdywane są ciągle idiotyczne powody do kłótni. Pojawia się na przykład argument, że Toruń dostaje na mieszańca więcej pieniędzy niż Bydgoszcz. Ale prawda jest też taka, że aby pozyskać te pieniądze, trzeba mieć konkretne plany i konkretne projekty. Myślę, że marszałek czeka na te konkretne projekty z Bydgoszczy, ale do tej pory nie zauważyłem, żeby się tych projektów doczekał. Łukasz Piecyk
Z Konstantym Dombrowiczem, byłym prezydentem Bydgoszczy rozmawiamy o kulisach jego rządów, sukcesach i rozczarowaniach oraz relacjach z innymi prezydentami.

Wiele lat temu przeprowadzałem z panem wywiad w gabinecie prezydenta Bydgoszczy. Wówczas tematem były napięcia bydgosko-toruńskie. Z dzisiejszej perspektywy to już dla pana dawno minione bziki?

Chyba jednak nie, bo wątek stosunków bydgosko-toruńskich jest wywoływany co jakiś czas, choć dla mnie tematu nie ma - te dwa miasta powinny się uzupełniać. Bydgoszcz i Toruń to razem 700 tys. mieszkańców, czyli ogromny potencjał argumentów do załatwienia spraw ważnych dla jednego i drugiego miasta. Przez jakiś czas udało mi się doprowadzić do „kolaboracji” w dobrym znaczeniu tego słowa, z prezydentem Zaleskim. Podczas rowerowej eskapady dokonaliśmy nawet żartobliwego zakopania toporów wojennych. Owszem, w pewnym momencie mieliśmy spór o stolicę kultury, która ostatecznie wylądowała we Wrocławiu. Chyba niepotrzebnie się wówczas w to wplątywaliśmy, bo i tak jakiegoś powodu forowane były duże miasta. Niestety, po moim odejściu, ta wojna wybuchła ze zdwojona mocą, i to, jak mi się wydaje, nie ze strony Torunia. Wynajdywane są ciągle idiotyczne powody do kłótni. Pojawia się na przykład argument, że Toruń dostaje na mieszańca więcej pieniędzy niż Bydgoszcz. Ale prawda jest też taka, że aby pozyskać te pieniądze, trzeba mieć konkretne plany i konkretne projekty. Myślę, że marszałek czeka na te konkretne projekty z Bydgoszczy, ale do tej pory nie zauważyłem, żeby się tych projektów doczekał.

Miał pan okazję bywać w prezydenckim gabinecie po złożeniu prezydenckiego łańcucha?

Nie. W ratuszu nie byłem od grudnia 13 grudnia 2010 roku. Nie sądzę, żeby tam się wiele zmieniło. Słyszałem jedynie, że zniknął duży regał z książkami, który tam zostawiłem, widocznie książki nie są już potrzebne.

Woli pan unikać kontaktów z obecnym prezydentem?

Nie mam kontaktów z panem Bruskim. Okazjonalnie w przelocie się widujemy. Nie mam też żadnych pretensji. Temat jest zamknięty, minęło sporo czasu. Pan Bruski był kiedyś moim zastępcą, sam go przecież wybrałem. I sam poniosłem tego konsekwencje. Więc wszystko jest OK.

Porażka po dwóch kadencjach musi boleć.

Porażki się zdarzają. W 2010 roku, przy pewnym układzie politycznym i medialnym wiele osób procowało nad tym, żeby zniechęcić mieszkańców Bydgoszczy do mnie. I to się udało, ale nie ma co narzekać. Mieszkańcy wybrali i skutki tego – jak sądzę – częściowo widać. Część planów mojej ekipy została zrealizowana, a część poszła do kosza. Szkoda.

Nie pojawiała się natrętna myśl „dlaczego nie zostałem, jak Michał Zaleski, niezmiennym prezydentem”?

Michał Zaleski miał o tyle łatwiejszą sytuację, że Toruń jest zdecydowanie mniejszy i ludzie myślą protoruńsko. A w Bydgoszczy niestety czasem wygrywa myślenie propartyjne. To jest bardzo szkodliwe dla miasta, bo jeśli wątki partyjne biorą górę i jeśli jakaś partia jest na topie, popiera się przedstawicieli tej partii. W 2010 roku Platforma była na topie i trochę na tej fali mnie utopiono. Poza tym, nie zawsze lubi się ludzi, którzy mają swoje zdanie i swoją wizję miasta, a ta wizja nie jest po myśli wszystkich. Tak też można to odczytać. Czy szkoda? Może miasto wyglądałoby trochę inaczej. Bydgoszcz nadal jest ładna, ale chciałbym, żeby była piękna.

A jak wyglądają pana relacje z Romanem Jasiakiewiczem, który z kolei za pana sprawą musiał pożegnać się z urzędem?

Mówimy sobie „dzień dobry”.

Tylko tyle?

Nie mamy za bardzo o czym rozmawiać. Pan Jasiakiewicz jest również radnym, ale nie mamy wspólnych tematów. Jesteśmy w odrębnych ugrupowaniach. Ale jeśli się sobie kłaniamy, to jest raczej dobry kontakt.

Gdyby „partia dała rozkaz”, rozważyłby pan powrót do ratusza?

Ja nigdy w życiu nie należałem do żadnej partii i wszystko, co robiłem w Bydgoszczy, robiłem jako bezpartyjny Dombrowicz. Tak już pozostanie [śmiech]. Faktycznie, jestem młodszy od Bidena, ale to nie znaczy, że nie pamiętam swojego PESEL-u.

Jak wskazuje przykład Bidena, można w tym wieku odgrywać dziejową rolę.

Być może w Stanach, ale nie w Bydgoszczy [śmiech]. Nie chciałbym usłyszeć argumentu, że stary facet pcha się na stanowiska, podczas gdy czekają na nie młodzi. Dajmy sobie z tym spokój.

Skoro już nie chce pan być prezydentem, spróbuję odwołać się do pana przeszłości dziennikarskiej. Załóżmy, że musi pan napisać notę encyklopedyczną o Konstantym Dombrowiczu – o jego zasługach i porażkach w roli prezydenta.
Napisałem nawet książkę pt. „Dobre adresy” - osobisty przewodnik po Bydgoszczy, po tym co udało się w mieście zmienić. Tych adresów jest dość dużo, od adresu mieszkania, jakie udało się zapewnić dla pewnej rodziny wielodzietnej po duże inwestycje jak Most Uniwersytecki (ta budowa rozpoczęła się jeszcze w 2010 roku). To jest zbiorowe dzieło, bo wiele osób brało w tym udział.

Więc zacznijmy od ważnego adresu - Wyspa Młyńska.

Wszyscy się pukali w czoło, gdy na nią postawiliśmy, a okazała się hitem europejskim. Dziś odbudowane zostały dodatkowo Młyny Rothera. Czy ja bym je odbudował? Powiem wprost – nie. To była prywatna własność i należało zmusić właściciela, aby w nie zainwestował, aby wyglądały tak, jak teraz. To są według mnie pieniądze wydane trochę dziwnie, bo za te młyny miasto dało bardzo dobre działki budowlane. Interes moim zdaniem chybiony, choć oczywiście, jest to fragment Bydgoszczy, który komponuje się zresztą i dobrze, że mamy takie centrum. Oprócz tego jest przystań wodna, która pochodzi z naszych pomysłów. Z tych pomysłów jest Exploseum, Dom Wyczółkowskiego, Miejskie Centrum Kultury.

Tramwaju do Fordonu też nie można panu odmówić.

Realizacja tego połączenia wyszła trochę później niż zakładaliśmy. A to z tego powodu, że ogłosiliśmy przetarg na wykonanie projektu tej trasy i wygrała go firma, która zaoferowała kwotę o 10 milionów wyższą od najniższej oferty. Przegrany odwołał się od tej decyzji i dopiął swego. Tyle że ta najtańsza firma po roku oczywiście splajtowała i wszystko zaczęło się od nowa. Notabene decyzja połączenia do Fordonu była w Bydgoszczy odwlekana przez 30 lat.

Tak jak sprawa stadionu Zawiszy.

Stadion Zawiszy wiązał się z wielkimi imprezami międzynarodowymi, które odbywały się w Bydgoszczy. Dzięki tej inwestycji, powstało w Bydgoszczy sporo hoteli. Teraz hotele są, ale imprez jakby mniej. Przejeżdżam koło tego stadionu dość często i jestem zdania, że należałoby poprawić jego architekturę. Na tamte czasy było to dobre rozwiązanie, ale czas mija i warto pewne rzeczy poprawiać. Ale niestety uciekł z Bydgoszczy wielki sport (przejął go Toruń) i jesteśmy fajnym, dużym powiatowym miastem. Na szczęście jest Uniwersytet, który udało się przy współpracy miasta stworzyć. Przypomnę, że wymyśliliśmy wówczas program zabezpieczenia mieszkań dla młodych pracowników nauki. Powstało też Wyższe Seminarium Duchowne przy okazji utworzenia diecezji.

Kadencja Dombrowicza to również nowe centra handlowe.

Co do Focusa, który powstał w centrum, miasta, ma to związek z targami w Cannes. To właśnie podczas tych targów ten teren zainteresował inwestorów, którzy w tym miejscu zainwestowali. Z Drukarnią była również awantura ogólnomiejska (odnośnie budynku dawnej drukarni). W tej chwili jest obiekt, który, jak jest wykorzystywany każdy widzi. Myślę, że wynika to z braku pomysłu. Dom handlowy w takim miejscu powinien cieszyć się rewelacyjną popularnością. Bryła wygląda jednak nieźle, szczególnie od ul. Jagiellońskiej, tak się w Europie buduje.

Jeździ pan dziś po Bydgoszczy i mówi” zobacz, to wszystko powstało za czasów dziadka”?

Mam trzy wnuczki i jeśli ktoś im takie rzeczy opowiada, to raczej moja żona, mnie byłoby jednak głupio się chwalić.

Gdyby w naszej nocie poświęconej prezydenturze Konstantego Dombrowicza miał pan zapełnić rozdział „Kontrowersje i porażki” ...

Można być prezydentem przez 4 lata, podpisywać kwity, przychodzić o ósmej, wychodzić o 16.00. Ludzie będą narzekać, że nic się nie dzieje, ale można to przetrwać. Ale taka prezydentura mnie nie interesowała. Jeśli miałbym wskazać główną porażkę to byłaby to sprawa dróg osiedlowych. Mieliśmy 100 projektów technicznych na nowe ulice. Wszystkie poszły do kosza po moim odejściu. Szkoda mi tego programu, bo po nim pojawił się program 25/75, czyli w praktyce – ulice będą mieli bogaci mieszkańcy, co jest sprzeczne z konstytucją. Żałuję też multikina w Fordonie, które było na dobrej drodze i ten pomysł też trafił do kosza. Był również przygotowany przez holenderską ekipę piękny plan rewitalizacji Fordonu, który również nie został zrealizowany, po czym po kilku latach zaczęto tworzyć nowy projekt. Żałuję, że nie udało się z aquaparkiem, którego chciało ponad 60 tys. mieszkańców Bydgoszczy. Szkoda, że nie został zabudowany Plac Teatralny, bo mieliśmy inwestora, który miał do wydania 700 mln zł. (na owe czasy były to bardzo duże pieniądze), ale po wyborach inwestor wycofał się z tego pomysłu. Miała być też siedziba Camerimage. Cóż, nie popełnia błędu ten, kto nie robi nic.

Na przykład - kto nie buduje mostu.

Co jakiś czas ktoś podnosi w internecie kwestię, że na Moście Uniwersyteckim nie ma chodnika. A prawda jest taka, że mieliśmy na ten most otrzymać pieniądze unijne (czyli inaczej marszałkowskie). Koledzy z toruńskiej Platformy debatowali wówczas z moim zastępca (odpowiedzialnym za tę inwestycję) na temat obniżenia kosztów. O tym, że tam nie ma drogi rowerowej dowiedziałem się post factum.

Pomysł na poprowadzenie S5 przez środek miasta to też pana internetowy wyrzut sumienia?

Uważam, że to nie był głupi pomysł. Nigdy nie negowałem sensu budowy obwodnicy, i dobrze, że ta obwodnica powstała. Ale gdyby coś w rodzaju S5 przechodziło przez miasto (w głębokim wykopie i z szeroką przestrzenią wokół) nie sprawiłoby kłopotu, a obecne, obłożone ruchem ulice uczyniłoby miejskimi drogami lokalnymi. W ramach tego pomysłu mielibyśmy jeszcze jedną przeprawę nad Brdą. Zostało jak zostało, a obwodnicę oddano z 10-letnim opóźnieniem, ale dobrze, że jest.

Zachował pan jakąś pamiątkę z prezydenckiego gabinetu?

Jedną. Szklane jabłuszko, bo w trakcie pierwszej kampanii posługiwaliśmy się tym motywem. Zabrałem też malutką rzeźbę z wizerunkiem dobrego człowieka. Bo to był osobisty prezent dla mnie. Wziąłem też wszystkie dyplomy, ale – proszę mi wierzyć – nie znalazłem dotąd czasu, żeby je przejrzeć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska