Pisaliśmy tak:
- Płakać się chce mówi - Eugeniusz Sikorski, działkowiec z "Zofijki", który przywiózł na taczkach kolejną już partię rzeczy do wyrzucenia. - Działka zdewastowana, uprawy na nic - twierdzi mężczyzna. - Woda wdarła się na działkę z taką siłą, że wyrzuciła na sam jej środek czyjąś lodówkę i kilkanaście płytek chodnikowych. - Skąd tu płytki chodnikowe? - Zastanawia się pan Eugeniusz, wyrzucając z taczek namokniętą odzież i pościel . - Mamy zapewnienie od zarządu ogródków działkowych, że będzie kontener, na razie wyrzucamy wszystko na kupę - mówi działkowiec.
- Kontener miał być już w ubiegły poniedziałek - twierdzi Andrzej Lewandowski, który wraz z żoną Teresą od wielu lat gospodaruje na jednej z działek w "Zofijce". On również przywozi na prowizoryczny śmietnik pełne taczki. Odzież, buty, ręczniki, pościel. - Sprzątamy działkę, wyrzucamy niemal wszystko, woda stała w domku przez kilka dni. A w ubiegłym roku robiliśmy remont - mówi Teresa Lewandowska. W gumowych rękawicach myje niezniszczone przez wodę sprzęty. Na drzewie wisi namoknięta kołdra. - Jest tak ciężka, że trudno ją udźwignąć, też pewnie nadaje się do wyrzucenia - mówi pan Andrzej.
Prowizoryczne wysypisko śmieci cuchnie zgnilizną. Już nie jeden, a kilka kontenerów byłoby potrzebnych, aby pomieścić namoknięte wodą kanapy, fotele, dywany. Jest też sprzęt elektroniczny. Jak się okazuje, dla niektórych nawet gnijące śmieci są okazją do szabrowania. Niektórzy po cichu przenoszą na swoje działki niektóre meble czy wyrzucone przez właścicieli telewizory.
Interwencja natychmiastowa
Po rozmowie ze Sławomirem Sarnowskim, prezesem spółki "Saniko" już następnego dnia rano kontener stanął na terenie ogródków działkowych przy ul. Grodzkiej. Działkowcy załadowali do niego popowodziowe śmieci. Po meble, których było kilkanaście sztuk, przyjechała wywrotka. - Jesteśmy wdzięczni za natychmiastową niemal reakcję - mówią ogródkowicze z "Zofijki". Dla nich to ważne, że przed drugą falą, usunęli to, co już i tak nie będzie nadawało się do użycia. - Nie wyobrażam sobie, żeby te rzeczy pozostały do czasu przejścia drugiej fali. Co byłoby, gdyby woda znów wtargnęła tak daleko, jak było to poprzednio? Mielibyśmy ogródki pełne pływających wersalek... - mówi właściciel jednej z kilkunastu zalanych na terenie "Zofijki" działek.