Wszystko zaczęło się 24 kwietnia tego roku na skrzyżowaniu ulic Chodkiewicza i Ogińskiego w Bydgoszczy, gdy egzaminowana kobieta wjechała w sygnalizator świetlny (pisaliśmy o tym niedawno). Dominika Chmara z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bydgoszczy, bo ona egzaminowała kursantkę, obwiniona została przez policję o naruszenie bezpieczeństwa. Do winy nie przyznaje się, ale będzie za to odpowiadać przed sądem.
Egzaminatorka wróciła do pracy po miesięcznym zwolnieniu lekarskim. I znów pojawiły się kłopoty. Na wniosek dyrektora bydgoskiego WORD-u (byłego, bo Tadeusz Kondrusiewicz już nie szefuje ośrodkowi) jeden egzamin przeprowadzony 17 czerwca w Inowrocławiu został unieważniony przez kontrolera z urzędu marszałkowskiego w Toruniu. W stosunku do czterech kolejnych egzaminów z tego dnia wszczęto postępowanie.
Jak wyjaśnia Marzena Baczyńska, dyrektor marszałkowskiego Departamentu Inwestycji i Infrastruktury Drogowej, kontrola została przeprowadzona ze względu na unieważniony egzamin oraz informacje o bardzo niskiej zdawalności u pani Dominiki Chmary 17 czerwca. Zdawalność wynosiła zaledwie 22,22 procent.
Postępowanie ma ustalić, czy zachowanie pani egzaminator miało wpływ na wyniki egzaminów, co zgodnie z ustawą o kierujących pojazdami jest przesłanką do ich unieważnienia. - Na razie jednak żadne decyzje nie zapadły. Postępowanie administracyjne trwa. Sprawa jest otwarta - dodaje Baczyńska. Dominika Chmara uważa, że zarzuty co do jej pracy są absurdalne i bezzasadne, że osoba kontrolująca ją nie ma uprawnień instruktora ani egzaminatora, wypowiada się w kwestiach, których nie doświadczyła, a jednak ma władzę unieważniania egzaminów. Egzaminatorka pracuje w zawodzie ponad 6 lat i dotąd uwag nie było.
- Nie mam wpływu na zdawalność! Nie mam wpływu na to, czy komputer wylosuje przygotowanych kandydatów na kierowców czy też nie - wyjaśnia egzaminatorka.
Jeśli urząd unieważni egzaminy, kursanci będą mieli prawo zdawać ponownie na koszt WORD- u. Najciekawszy z tego dnia jest jednak egzamin pana Damiana, bo tylko on zdał. - Jechał dobrze, więc zdał. Jeśli egzamin zostanie anulowany, rykoszetem dostanie się jemu, bo zostanie mu odebrane prawo jazdy. To jest jakaś farsa - stwierdza Dominika Chmara.
- Wydano mi prawo jazdy, jeżdżę bezpiecznie, bez stłuczek i nie wyobrażam sobie, abym miał je oddać z powodu unieważnienia egzaminu - mówi pan Damian (nazwisko znane redakcji). - Na decyzję mam czekać do 25 października.
- Nie spotkałem się jeszcze z taką sprawą - przyznaje Waldemar Winter, dyrektor Wydziału Uprawnień Komunikacyjnych Urzędu Miasta Bydgoszczy. - Gdyby egzamin został anulowany, urząd marszałkowski musiałby powiadomić prokuraturę o podejrzeniu naruszenia prawa przez egzaminatora. Sąd mógłby orzec nieważność zdobytego prawa jazdy, a wtedy my musielibyśmy odebrać kierowcy dokument. Ale poszkodowany mógłby zaskarżyć egzaminatora, żądając zadośćuczynienia.