www.pomorska.pl/torun
Więcej aktualnych informacji z Torunia i okolic znajdziesz również na stronie www.pomorska.pl/torun

(fot. Fot. MoDO / Paulina Liczmańska)
Stado ponad dwustu krów chodzi po wielkim terenie pokrytym śniegiem i odchodami. Gdzieniegdzie porozstawiane są pojemniki z jedzeniem, porozrzucane siano. Zwierzęta zbierają się w grupy, stają blisko siebie - w ten sposób próbują choć trochę się ogrzać. Całość sprawia okropne wrażenie.
- Dostaliśmy sygnał o strasznych warunkach, w których hodowane są krowy we wsi Kobylniki pod Złotorią (gmina Lubicz) - mówi Ewa Włodkowska. - Pojechaliśmy na miejsce przedwczoraj. Znaleźliśmy ciała martwych cielaków nadjedzonych przez lisy. To straszne, w jakich warunkach przebywają te zwierzęta. Złożymy do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
- Nie rozumiem o co chodzi tym ludziom - mówi Zbigniew Hasse, właściciel krów. - Przecież moje zwierzęta mają wolność, nie są przypalowane na łańcuchach - a to przecież najważniejsze. Mają co jeść, spokojnie mogę stwierdzić, że niczego im nie brakuje.
- Ale ta obora, która stoi na pana terenie jest za mała, by wszystkie mogły się tam schronić - mówimy. - Jak to za mała - spokojnie wszystkie krowy mogą do niej się schować, a widzą państwo, że tego nie robią, lepiej im na zewnątrz- odpowiada Zbigniew Hasse. - Napadli na mnie jacyś "animalsi", wywlekli mi z obory cielaka i filmowali. Miałem wprawdzie przedwczoraj ciężki poród - cieliła się krowa, której musieliśmy usunąć martwy płód. Mój błąd polegał jedynie na tym, że zostawiłem ciało tego cielaka pod oborą i w nocy podjadły go lisy. Wyglądało to nieciekawie, przyznaję. Ale nie będę przecież wzywał faceta, żeby jechał 50 kilometrów zutylizować jedną martwą krowę.
Gospodarstwo Zbigniewa Hasse skontrolował Powiatowy Lekarz Weterynarii. - Owszem, są podejrzenia dotyczące nieprawidłowości, które dotyczą zwłaszcza cieląt - mówi Roman Ratyński, z-ca kujawsko-pomorskiego lekarza weterynarii. - Ustalamy, czy nowonarodzone zwierzęta były martwe, czy urodziły się żywe i zamarzły po wyjściu z obory. To hodowla mięsna bydła i dopuszczalne jest, by przebywało ono na otwartym terenie, nawet w taką pogodę. Jedynym warunkiem jest możliwość schronienia się np. w oborze. Sprawdzamy też, czy ten pan miał wydzielone miejsce do składowania martwych zwierząt, bo tego wymaga prawo.
Leszek Olszewski, rolnik z podlipnowskich Białowieżyn: - To jest chore, ten człowiek sam powinien zostać wypuszczony na 20-stopniowy mróz. Sam mam prawie sto krów i każda z nich ma miejsce w ciepłej i suchej oborze. Jeśli zwierzę przymarza do podłoża, to jest ofiarą znęcania się. Nie rozumiem tego rolnika tym bardziej, że utylizacja nie wymaga wielu formalności i jest darmowa. Ten człowiek powienien ponieść surowe konsekwencje.
Za złamanie ustawy o ochronie zwierząt grozi hodowcy kara do 2 lat pozbawienia wolności.

Krowy i karmiący je właściciel pan Zbigniew z Kopanina
(fot. Fot. MoDO / Paulina Liczmańska)