Bez żadnego pytania operator maszyny zaczął pogłębiać rów melioracyjny przecinający ziemię, należącą do tego mieszkańca wsi pod Dąbrową Chełmińską.
W całej sytuacji nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie to, że pomylone zostały posesje. Operator koparki wydobył ziemię z rowu, po czym zrzucił ją tuż obok, przygniatając świeżo posadzone młode drzewka. Grudy ziemi zalegają teraz na około 3-metrowym pasie pola wzdłuż wykopu.
Jak w czeskim filmie
Pan Krzysztof, właściciel posesji zadzwonił do nas z samego rana i był bardzo wzburzony:
- Jak to możliwe, że nikt nawet mnie nie uprzedził, ani nie spytał o zdanie. Przecież minęły już czasy, gdy władza rozkazywała mieszkańcom i robiła, co tylko się jej podoba - mówi First.
W dodatku okazało się, że prace miały być prowadzone nie na gruntach należących do pana Krzysztofa, tylko najprawdopodobniej na polu jego sąsiada.
Edmund Holz, mieszkający nieopodal nic nie słyszał o tym, że wczoraj u niego miało się odbywać pogłębianie rowu melioracyjnego.
_- Pierwsze słyszę. Jeżeli dobrze pamiętam, to coś tu rzeczywiście mieli robić, ale chyba rok temu. Od tego czasu cisza. Ten rów melioracyjny miał kiedyś odprowadzać wodę z pobliskiego jeziorka. Od lat już nie spełnia swojej funkcji. Nikt mnie nie uprzedził, że dziś będzie jego pogłębianie - _tłumaczy pan Holz.
Koparka odjechała
Okazało się, że pogłębianie może poczekać. Prace zostały wstrzymane.
- Nie wiem, czy doszło do pomyłki. Dziwię się mieszkańcom Janowa i temu panu, który rozdmuchał całą sprawę, bo przecież wysłaliśmy tam pracownika na ich własne życzenie. Poza tym, gdybym się pytał każdego gospodarza, czy można wjechać na jego pole, to nie moglibyśmy wykonywać naszej pracy - mówi Mieczysław Krzemiński, przewodniczący Gminnej Spółki Wodnej i dodaje: - W każdym razie koparka już opuściła pole pana Firsta.
Kto zapłaci za straty?
Grudy gleby wydobytej z rowu, wraz z trawą i gałęziami zalegają na ziemi, która była już przygotowana pod uprawy.
- Kto ma teraz to sprzątnąć? W urzędzie gminy powiedziano mi, że to przecież moja ziemia i moje śmieci. To jest już arogancja. Poza tym zniszczone zostały młode drzewka, które niedawno posadziłem przy rowie - mówi Krzysztof First.
Gminna Spółka Wodna miała zapewne dobre zamiary. Wyszło jednak fatalnie. Wydaje się, iż rzeczą najzupełniej naturalną powinno być uprzedzanie mieszkańców o pracach, które mają być wykonywane na terenach, które do nich należą.