Od czwartku rodzina 96-letniego Piotra Rząski z Gdyni Wielkiego Kacka walczy o możliwość kontaktu z ojcem i dziadkiem.
Dziadek został zabrany przez karetkę w ciężkim stanie - mówi Dawid Rząska. - Przewieziono go do Szpitala Miejskiego św. Wincentego a Paulo. Według lekarzy jego stan jest bardzo ciężki, wręcz krytyczny i mamy się przygotować na najgorsze. Niestety, zarówno lekarze, jak i dyrekcja szpitala odmawiają możliwości skontaktowania się z dziadkiem, chociaż zaoferowaliśmy, że pokryjemy koszty odzieży ochronnej.
Piotr Rząska jest jednym z pierwszych mieszkańców Gdyni. - To człowiek zakorzeniony w Gdyni, jest bohaterem drugiej wojny światowej i zasługuje na to, by móc się chociaż z nim... - zdenerwowany i zrozpaczony wnuk nie kończy zdania. - Żeby mu się pokazać lub żeby ktoś z najbliższych mógł się z nim... Zależy nam, by chociaż jedna osoba naszej rodziny, babcia lub jedna z córek była w stanie pokazać się dziadkowi. Po to, by wiedział że jest o co walczyć, że jesteśmy z nim. W czwartek zapłakana ciocia uprosiła lekarkę, by podała na moment telefon dziadkowi. I za to chcemy jej podziękować. Potem już było to niemożliwe.
Najnowsze informacje z regionu o zagrożeniu koronawirusem!
W obecnej sytuacji epidemiologicznej musimy być bardzo ostrożni i przestrzegać obowiązujących nakazów - tłumaczy Małgorzata Pisarewicz, rzeczniczka Szpitali Pomorskich. - Odwołanie odwiedzin to nie wina szpitala. Nie możemy na razie wpuszczać odwiedzających. Każdy pacjent i każdy członek jego rodziny traktowany jest jako potencjalny nosiciel koronawirusa.
Dramat, przeżywany przez rodzinę sędziwego gdynianina, jest jednym z tysięcy rozgrywających się w polskich szpitalach i hospicjach. Zwrócił na to uwagę Bartłomiej Chmielowiec, Rzecznik Praw Pacjenta, do którego zgłaszają się rodziny umierających pacjentów. Przypomina on dyrektorom placówek służby zdrowia o niezbywalnym prawie umierania w godności, a jeśli to możliwe, w obecności najbliższych.
"Korzystanie z praw pacjenta nie może zostać całkowicie wyłączone" - czytamy na stronie rzecznika, który przypomina, że "obecnie, zgodnie z ostatnimi decyzjami organów odpowiedzialnych za prowadzenie polityki ochrony zdrowia publicznego, stopniowo zostaje przywrócony dostęp do wielu aspektów życia publicznego. Powyższe jest poparte stałą analizą danych epidemiologicznych. Z tych względów proszę o rozważenie, czy przyjęte przez wielu z Państwa odgórne ograniczenia praw pacjentów, u których nie występuje podejrzenie zachorowania na COVID-19, również nie powinny ulec złagodzeniu, w celu dostosowania ich do aktualnej sytuacji życia publicznego".
Uniemożliwienie ostatniego pożegnania pacjenta z rodziną, w przypadku gdy przyczyna śmierci pozostawała bez związku z COVID-19, a podmiot leczniczy nie był tzw. szpitalem zakaźnym jednoimiennym, mogą usprawiedliwiać jedynie wyjątkowe okoliczności epidemiologiczne
- twierdzi Bartłomiej Chmielowiec w apelu, wystosowanym do kierowników placówek medycznych.
Ten apel może być aktualny także przez najbliższe miesiące, jeśli nie lata. Zdaniem ekspertów Covid-19 może nam towarzyszyć jeszcze bardzo długo. Czy oznacza to wieloletnią perspektywę zamkniętych przed rodzinami szpitali, kolejnych, samotnych śmierci bez pożegnania z bliskimi oraz rodzinnych dramatów?
O zmniejszaniu restrykcji w Hospicjum im.Ks. Dutkiewicza w Gdańsku mówi już Anna Janowicz, prezes Fundacji Hospicyjnej.
- Zaczynamy zastanawiać się nad umożliwieniem rodzinom odwiedzin - deklaruje. - Obecnie wizyty są radykalnie ograniczone, jednak w skrajnych sytuacjach, pożegnań, jest to indywidualnie ustalane z rodzinami. Tak, jak jest, nie może zostać. I nie chodzi tu tylko o pożegnanie z osobą bliską. Pacjenci, którzy mają kontakt z rodziną, są w lepszej kondycji. Nic nie zastąpi bezpośredniego spotkania. Psychika też ma znaczenie. Myślę, że za chwilę, gdy będzie ciepło, zaprosimy rodziny na spotkania w ogrodzie. Oczywiście, przy zachowaniu rozsądku i podstawowych zasad bezpieczeństwa.
Ostrożniej do apelu Rzecznika Praw Pacjenta podchodzą zarządzający szpitalami.
Szpital jest obszarem ryzyka - tłumaczy dr Tadeusz Jędrzejczyk, dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku. - Ryzyko jest dwustronne, dotyczy zarówno odwiedzających, jak i pacjentów. W szpitalach leżą ludzie szczególnie podatni na negatywny rozwój wirusa i musimy ich przed nim chronić. Takie regulacje otrzymaliśmy z inspekcji sanitarnej. Pracownicy godzą się na pewne ograniczenia i kontrole, ale wobec odwiedzających nie ma możliwości wyciągnięcia ewentualnych konsekwencji.
Według dr. Jędrzejczyka w przyszłości szansą na wznowienie odwiedzin w szpitalach byłoby wprowadzenie tzw. paszportów immunologicznych, wydawanych osobom, które przeszły zakażenie. Nie mamy jednak jeszcze w pełni wiarygodnych testów, wykrywających przeciwciała. Może na razie wystarczy zaświadczenie lekarskie o przebytym zakażeniu?
Dziś jednak obowiązuje wydany przez Państwową Inspekcję Sanitarną zakaz odwiedzin. Czy stopniowe znoszenie restrykcji obejmie także odwiedziny w szpitalach u pacjentów w stanie krytycznym?
- Cały czas rekomendujemy, by nie było odwiedzin - rozwiewa złudzenia Anna Obuchowska, z-za Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Gdańsku: - Etapami zdejmowane są kolejne obostrzenia, ale na wznowienie wizyt w szpitalach jest trochę za wcześnie. Wraz z dyrektorem Tomaszem Augustyniakiem podchodzimy do tego bardzo ostrożnie. Może trzeba jeszcze poczekać dwa tygodnie, by ocenić jak będzie wyglądać sytuacja po zniesieniu restrykcji i czy nie pojawią się kolejne ogniska zakażeń.
Rodzina pana Piotra Rząski ma nadzieję, że będzie mogła porozmawiać z sędziwym pacjentem. Przekazać słowa otuchy, nadziei, podnieść na duchu.
- Przekazaliśmy w torbie tablet, podłączony do power banku, w którym wystarczy nacisnąć jeden guzik, by dziadek mógł porozmawiać z żoną i dziećmi - mówi Dawid Rząska. - Prosimy o wciśnięcie chociaż tego guzika.
- Kiedy tylko stan pacjenta pozwoli, tablet zostanie mu przekazany - deklaruje Małgorzata Pisarewicz
Najnowsze informacje z województwa
