Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kowal. Z drogi! Bo król jedzie [zdjęcia]

Dariusz Knapik [email protected] Tel. 52 326 31 41
fot. Dariusz Knapik
Plutonowy Ireneusz Haczkowski zazwyczaj wozi czołgi. Jego Królewską Wysokość ma za pasażera już drugi raz. Majestat nie mógł się zabrać karetą. Tak bywa, gdy się waży blisko 18 ton.

Król przyjechał do Kowala

www.pomorska.pl/wloclawek

Więcej informacji z Włocławka i okolic znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/wloclawek

- To jeden z najważniejszych dni w moim życiu- burmistrz Kowala Eugeniusz Gołembiewski nawet nie kryje wzruszenia. - Marzę o tym pomniku już chyba od 25 lat. I teraz jesteśmy tak blisko, dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Na podwórku przed domem gostynińskiego rzeźbiarza Tadeusza Biniewicza zebrała się chyba połowa miejskich urzędników z Kowala, radni i znani obywatele tego miasta. W tłumie widać polowe mundury podoficerów i pułkowników, strażackie uniformy, kombinezony robotników i cywilne marynarki. Zaczyna się wielka operacja "Kazimierz".

Do pięciu razy sztuka

Pierwszą próbę budowy pomnika króla Kazimierza Wielkiego w Kowalu, mieście gdzie przyszedł na świat, podjęło jeszcze w połowie XIX warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Władze zaboru rosyjskiego storpedowały te plany. Podobnie było na początku minionego stulecia, przed 600 rocznicą królewskich urodzin. Skończyło się na popiersiu, które stanęło w kościele parafialnym. Inicjatywa kowalskiego proboszcza, powstańca styczniowego i zesłańca Stanisława Jackowskiego, a potem jego następcy, księdza Ignacego Zbirochowicza prowadzona była prawie w konspiracji.

Wiadomość o odsłonięciu popiersia ujawniła jednak warszawska prasa. Do Kowala zjechał sam generał gubernator Gieorgij Skałon. Miejscowe władze otrzymały ostre reprymendy, za brak czujności. Wzburzenie wywołały tablice z patriotycznymi napisami. Władze nakazały ich usunięcie. Zagrożony relegowaniem z parafii proboszcz musiał ustąpić.

Nie powiodła się też kolejna próba, w latach sześćdziesiątych. Przyszły burmistrz Eugeniusz Gołembiewski miał wtedy 7 lat. On sam spróbował w 1985 roku, gdy został szefem kowalskiej rady. Ale partyjni bonzowie powiedzieli: Nie! Zamiast króla, na rynku stanął kolejny w województwie pomnik Wdzięczności. W ponad 20 lat później, przed wyborami samorządowymi w 2006 roku, Gołembiewski umieścił wśród wśród głównych punktów programu swego ugrupowania budowę pomnika Kazimierza Wielkiego.

Kierownik zaryzykował...

Po blisko dwóch godzinach wokół dźwigu dobiega końca montaż stablizatorów. To jedna z najpotężniejszych maszyn w północnej Polsce, ma moc 130 ton. Należy do gdańskiej filii niemieckiego koncernu, często pracuje dla płockiej "Petrochemii". Burmistrz Gołembiewski jeszcze teraz próbuje urwać coś z żądanej ceny 6,5 tysiąca, ale kierownik nawet nie chce słuchać.

- Nasi przedsiębiorcy mają więcej serca. Ale ci są najlepsi, nie mogłem ryzykować uszkodzenia posągu - mówi burmistrz. Równie nerwowe chwile przeżywał tu półtora roku temu, gdy przed dom rzeźbiarza zajechała platforma z ważącym prawie 50 ton blokiem granitu. Wysoki na 4,5 metra głaz wgniótł metalowe szambo, groziło już, że runie na dom.

Kierownik z firmy transportowej oświadczył burmistrzowi, że nie będzie ryzykował: życia ludzi, sprzętu i odszkodowań. Wyładuje granit na pobliskim parkingu. Po zaciętych sporach postanowiono odłożyć operację na drugi dzień, z Płocka zaś ściągnięto innego operatora. I jakoś się udało.

- Granit przyjechał tu aż z Hiszpanii - mówi Marek Pieńkowski, szef kowalskiej rady miasta. - Wraz z transportem morskim kosztowało nas to tylko 32 tysiące. W Strzegomiu i innych polskich kamieniołomach żądali aż 80 tysięcy.

Burmistrz wykupił polisę

Teraz do akcji przystępują strażacy z Kowala. Dariusz Marczewski, Piotr Pawłowski, Zbigniew Zasada i inni mocują wokół posągu potężne, parciane szelki. Rękawy zakasał też ich komendant straży, przedsiębiorca z Kowala Zdzisław Szadkowski. Podobnie sam rzeźbiarz Tadeusz Biniewicz. Nie kryje napięcia. To przecież jego dziecko, pracował nad nim prawie rok.

- Zastanawialiśmy się całymi dniami, jak przewieźć ten posąg, na leżąco, czy stojący. Tu jest tyle delikatnych elementów, korona, bardzo cienki miecz, wysunięta dłoń. Jeden nieostrożny ruch i cały ten trud obróci się w niwecz - mówi burmistrz Gołembiewski. Kilka godzin temu podpisał polisę ubezpieczeniową na 300 tysięcy.

- Granit trochę przypomina szkło, z pozoru jest twardy, ale wystarczy nieodpowiednio go stuknąć i pęka - mówi Ryszard Olak, operator dźwigu, który stoi już w odległym o 26 kilometrów Kowalu, koło pustego jeszcze cokołu w parku Kazimierza Wielkiego. Przyjechał tu podejrzeć załadunek posągu, on sam za kilka godzin będzie go stawiał na cokół.

Dźwigowy Olak pracuje we włocławskim "Eurotranschemie". Jej prezesem jest miejski radny z Kowala, Krzysztof Pasiecki. On też śledzi bacznie całą operację. Jego firma powtórzy ją w Kowalu. Pasiecki już zapowiedział, że nie weźmie za to ani złotówki.

My, Pierwsza Brygada...

- Budowa tego pomnika wyzwoliła w ludziach mnóstwo wspaniałych odruchów - mówi burmistrz Gołembiewski. Chociażby włocławski przedsiębiorca Roman Bagdziński. Jego firma zrobiła fundamenty pomnika, ze względu na grząski grunt była to kosztowna, skomplikowana operacja. Nie wziął za to ani złotówki, choć nigdy nie otrzymał od burmistrza żadnych zleceń. Wieloletnia dyrektor włocławskiej biblioteki Janina Zielińska, z mężem Markiem wpłaciła ponad 2 tysiące złotych.

Do Gostynina zjechał aż Bydgoszczy Eugeniusz Orzechowski, p.o. dowódcy 1 Pomorskiej Brygady Logistycznej im. Kazimierza Wielkiego. Szef podległego mu 11 batalionu ewakuacji sprzętu ppłk Jan Lipiński i jego żołnierze dotarli tu z Czarnego (woj. pomorskie). Cała jednostka jest od początku członkiem, założonego z inicjatywy Kowala, Stowarzyszenia Miast Kazimierzowskich w Polsce. Żołnierze z prywatnych kieszeni wpłacili na pomnik kilka tysięcy.

A przed ostatnimi świętami Bożego Narodzenia zaprosili na spotkanie opłatkowe do Bydgoszczy burmistrza Gołembiewskiego. I zapowiedzieli: król Kazimierz pojedzie do Kowala ich, wojskowym transportem. Koniec, kropka!

Mnóstwo robi też wywodzący się z Kowala, znany krakowski aktor Jan Nowicki. Jak każdy, kto wpłacił ponad tysiąc złotych będzie miał przy pomniku honorową tabliczkę. Ale to on promuje w całej Polsce Kowal i króla Kazimierza. Dzięki jego koneksjom rok temu zainaugurowno na Wawelu obchody 700-lecia urodzin monarchy. Były delegacje miast kazimierzowskich, ale przede wszystkim setki mieszkańców Kowala. Dotarli tu własnymi autami, wynajętymi autokarami, pociągami. Mszę koncelebrował sam biskup Tadeusz Pieronek. Potem złożono wieńce pod królewskim sarkofagiem.

- Kiedy w Bydgoszczy powstawał pomnik króla Kazimierza, mieszkańcy zebrali tam około 100 tysięcy. My mamy już na koncie 140 tysięcy, a kolejne 50 obiecali dołożyć radni sejmiku - mówi z dumą Gołembiewski. Jego zdaniem wszystkie koszty nie powinny przekroczyć 200 tysięcy. Rachunek rzeźbiarza to zaledwie 50 tysięcy. Brutto! Za blisko rok pracy, w ostatnich miesiącach często od świtu do nocy. Kowalscy radni mówią nawet, że powinno mu się dopłacić za tę, świetną przecież robotę. Wcześniej uznani artyści wymieniali kwoty idące w setki tysięcy, ktoś zażądał nawet miliona.

Major się nie zakładał

Posąg zawisł już na linach. Wcześniej robiono wysokie zakłady, ile zostało z 50-tonowej bryły? Mjr Piotr Rogalski, szef sekcji wychowawczej I Pomorskiej Brygady nie kryje ulgi, że nie uległ pokusie. Wszyscy typowali powyżej 20 ton. Ale dźwigowa waga wykazała, że pomnik ma niecałe 18 ton.

- Już drugi raz mam za pasażera króla Kazimierza - mówi plut. Ireneusz Haczkowski z 11 batalionu w Czarnem. Na codzień wozi czołgi i wozy piechoty. Jakieś 60 ton każdy. Ale trzy lata temu już przewoził królewski pomnik do Bydgoszczy. Też na stojąco. Teraz będzie trudniej, bo to granit, nie brąz i nie ma tak szerokiej podstawy.

Jednym z pilotów będzie sierż. Janusz Piotrak. Już ponad 20 lat czuwa nad przewozem tzw. ładunków ponadnormatywnych. Jego broń to syrena, sygnały świetlne, w ostateczności megafon. Używa też cb-radia, ostrzegając kierowców ciężarówek. Wcześniej kilka razy przejechali z konwojem wyznaczoną im trasą przez Gostynin.

Pierwsza przeszkoda czeka na nich już zaraz po wyjeździe. To mostek, kierowca ma między przęsłami zaledwie po 9 centymetrów luzu. Potem będzie coraz gorzej. W Gostyninie jest wiele napowietrznych kabli energetycznych. Ale najgroźniejsze są sygnalizacje świetlne nad ulicami, już mierzyli, posąg przejedzie "na styk".

Obaj burmistrzowie blisko miesiąc planowali przewóz pomnika przez Gostinin. Konferowali z szefami tutejszej straży miejskiej, energetykami itd. Obie służby wzięły na siebie eskortowanie konwoju, aż do Kowala. Na pół godziny zablokowany zostanie częściowo ruch w mieście, przez niektóre ulice król pojedzie pod prąd.

Korona przeszła o włos

Czy wszystko przewidziano? Plut. Haczkowski pokonał już mostek, zbliża się do pierwszego kabla. Zbigniew Zasada z kowalskiej straży stoi na platformie. Podnosi przewód specjalną tyczką. Teraz sygnalizacja. Królewska korona przeszła dosłownie o włos.

Na ulice wyległy tłumy. Burmistrz Śniecikowski czeka już na rynku, z łańcuchem na piersi. Burmistrz Gołembiewski przeprasza za kłopoty, prosi wszystkich na odsłonięcie pomnika. Ludzie klaszczą. Żegnamy sympatyczny Gostynin. Konwój momentami przyspiesza do pięćdziesiątki. Za nami sznur pojazdów, ale sierż. Piotrak skutecznie blokuje próby wyprzedzania.

Już przed Kowalem na drodze czekają dziesiątki mieszkańców. Uśmiechają się, machają rękami, robia zdjęcia. A w samym mieście wzdłuż ulic czeka szpaler mieszkańców. Część towarzyszy nam aż pod cokół. Skrzyknęli się też członkowie strażackiej orkiesty. Bez uniformów, ale wszyscy wzięli ze sobą instrumnenty.

Ustawianie pomnika trwa 1,5 godziny. Zwołane przez burmistrza konsyliu goraczkowo obraduje: gdzie ma sięgać wzrokiem król Kazimierz. W końcu jest decyzja. W stronę miejsca, gdzie przed wiekami stał królewski zamek. Tam gdzie przyszły monarcha przyszedł na świat. Wreszcie król stoi jak nalezy. Finał! Ludzie ściskają się, wiwatują, gra orkiestra.

- Cały czas drżałem, żeby coś się nie stało. To już naprawdę koniec! - mówi rzeźbiarz Tadeusz Biniewicz i ociera z czoła pot.

Tadeusz! Teraz szykuj pomnik dla mnie!

- Przykro, że odjeżdża, przyzwyczailiśmy się już do naszego Kazimierza - nie kryje Marianna Rosiak-Biniewicz, żona rzeźbiarza. - Najpierw był goły kamień, potem powoli wyłaniała się jego postać. Wstawało się rano, a on stał na podwórku, wracało i witał nas za furtką. Pomału zaczęłam go traktować jak domownika. Najpierw rugałam za te kupy gruzu na podwórku, kurz w całym domu, kłopoty z praniem. Ale dziś łezka mi się w oku kręci.

O pomniku szybko stało się głośno w całym Gostyninie. Przychodziły istne pielgrzymki, ludzie przyglądali się pracy rzeźbiarza, robili zdjęcia. Biniewicz czasem się denerwował, tłumy przeszkadzały mu w pracy. Raz zjawiła się nawet cała szkolna wycieczka, dwie klasy z panią od historii.

Jakieś dwa tygodnie temu usłyszał dzwonek do drzwi. Otwiera i zdębiał. Przed nim stał aktor Jan Nowicki z żoną Małgorzatą Potocką. Nie krył podziwu dla twórcy. Na koniec powiedział: - Tadeusz! A teraz szykuj pomnik dla mnie.

- Żal mi naszego Kazimierza - nie kryje burmistrz Gostynina Włodzimierz Śniecikowski. Towarzyszy nam od rana, ale wcześniej wiele razy odwiedzał pracownię.

Burmistrz Gołębiewski od jesieni przyjeżdża tu kilka razy w tygodniu, ostatnio - codziennie. Wykonał tysiące zdjęć dokumentując powstawanie pomnika. Z rzeźbiarzem oraz projektantem, młodym kowalskim plastykiem Arturem Jeziorskim godzinami spierali się o wizję posągu. Zamiast pierwotnej zbroi ubrano go w szatę, dołożono ciała, by nie różnił się od opisów mistrza Jana Długosza, proste włosy zastąpiono kędziorami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska