https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kradzież w białych rękawiczkach

Tekst i fot. Tomasz Karpiński
Pan Lorkowski dopiero niedawni dowiedział się, że droga, która należała do niego, należy teraz do gminy. Jak to się stało? Nikt nie wie.

     Nowe. Ulica Kniatek. Pan Kazimierz Lorkowski mieszka tu od urodzenia. Mieszkali tu jego przodkowe. Jest tu powszechnie znany i szanowany. Czeka na nas. Na stole leży gruba teczka z dokumentami. - Wie pan, mam tu mapy, pisma z Urzędu Gminy i Urzędu Wojewódzkiego - wylicza pan Kazimierz. - Trzeba być przygotowanym, bo urzędnik na słowo to nie wierzy.
     Płacili i remontowali
     
Cała dokumentacja dotyczy drogi, która przebiega przez posesję pana Kazimierza. - Kiedyś to była taka zwykła polna droga - opowiada właściciel. - Moi rodzice ją remontowali i płacili podatki. Kiedy na rzece Mątawie powstała przepompownia wody, droga została utwardzona. Przy okazji zakładania sieci wodociągowej położyli asfalt. Wtedy postanowiłem sprawdzić, czy urzędnicy mają na to wszystko pozwolenia. I okazało się, że nie. Właściwie nikt nie potrafił mi powiedzieć jak to się stało, że droga stała się własnością gminy.
     "Pomorska" pomogła
     
W międzyczasie pan Kazimierz przeczytał w "Pomorskiej" o możliwości ubiegania się o odszkodowanie. I zaczął się o nie starać. To był początek biegania od urzędu, do urzędu. - Wiem tylko, że droga została przejęta przez Skarb Państwa i w 1995 roku przekazana gminie - wyjaśnia pan Lorkowski. - Jednak dlaczego tak się stało, nikt nie potrafi mi powiedzieć. Napisałem w tej sprawie do Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy. Ten odesłał mnie do Starostwa Powiatowego w Świeciu. W starostwie stwierdzono, że grunt nigdy nie był sprzedawany i odesłał mnie do Urzędu Gminy w Nowem. Tu burmistrz raz mówi, że nie ma pieniędzy, żeby na przykład dać mi odszkodowanie, a raz, że nie ma wszystkich dokumentów, więc nie wie, czy w ogóle mi coś da.
     Tak jeszcze nie było
     
Drogę oglądali różni urzędnicy. Przeglądali dokumenty. I nic. - Przykro mi, że muszę żyć w takim kraju - mówi pan Kazimierz. - Moja rodzina jest tutaj od ponad 200 lat. Przeszliśmy wiele. Ale takiego absurdu, to jeszcze nie było. Ile mam jeszcze czekać?
     Gmina nie wie
     
Na pytanie, czy gmina próbuje umyć ręce od sprawy, burmistrz rzekł, że czuje się jak na przesłuchaniu. - Tu nie ma umywania rąk - mówi Stanisław Butyński, burmistrz Nowego. - Prawdą jest, że grunt należał do pana Lorkowskiego. Nie wiem na jakiej podstawie został zajęty przez Skarb Państwa. Ani my, ani starostwo nie posiadamy w tej sprawie żadnych dokumentów. W 95 roku grunt został nam przekazany. Nasz prawnik nie znalazł żadnych podstaw do tego, aby wypłacić odszkodowanie. To ze Skarb Państwa powinien rozliczyć się z panem Lorkowskim. Byłem przekonany, że to droga gminna. Gdybym miał w ręku wyrok sądu, że gmina ma wypłacić odszkodowanie, wtedy mógłbym coś zrobić.
     Trzeba dobrej woli
     
Jak mówi geodeta powiatowy, takich spraw jest wiele. Rozwiązaniem jest dojście do konsensusu. - To jest sprawa pomiędzy gminą a panem Lorkowskim - mówi Romuald Rek, geodeta powiatowy. - Strony muszą dojść do konsensusu. Gmina przy odrobinie dobrej woli może taki środek znaleźć. Inni znajdują. Dają na przykład odszkodowania.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska