Nie wiadomo po jakim czasie Karina K. zorientowała się, że coś jest nie tak. Może po kilku godzinach, gdy próbowała się dodzwonić do narzeczonego? A może zwróciła się po pomoc dopiero wtedy, gdy zdała sobie sprawę, że ukochany zaginął. A razem z nim zniknął jej samochód?
Proces w sprawie kradzieży w bydgoskim kantorze przy ulicy Gdańskiej trwa już prawie rok. A wyroku wciąż nie ma.
Marynarka
W poniedziałek rano, 6 września 2010 roku Rafał N. jak zwykle przyszedł do pracy. Kantor przy ulicy Gdańskiej w Bydgoszczy, w którym był zatrudniony, znajdował się w sklepie odzieżowym. Na miejscu nie było jeszcze innych pracowników, więc sam otworzył drzwi wejściowe.
Przeczytaj także:Kto skatował Marcina W.? Trwa proces o pobicie na Szwederowie
Od razu udał się do sejfu. Szafa pancerna stała w innym, wydzielonym pomieszczeniu wewnątrz. Wyszedł stamtąd po niecałej minucie. Wychodząc spotkał pracownicę sklepu odzieżowego, która przyszła do pracy chwilę po nim.
Gdy zamknął za sobą drzwi, była godzina 8.54. Ten moment w toku śledztwa ustalono z dokładnością co do minuty tylko dzięki temu, że N. został nagrany przez sklepową kamerę.
Z nagrania monitoringu wynika jeszcze jeden ważny szczegół. Detal, który w efekcie może zaważyć na wyroku sądu. Otóż Rafał N. tego dnia przyszedł do pracy w marynarce...
Czytaj e-wydanie »