W ubiegłym tygodniu na naszych łamach opisaliśmy przypadek pani Marioli z Inowrocławia - kolejnej osoby, która doświadczyła na sobie pozytywnej mocy kruszwickiego czakramu.
Niezwykłe wibracje
Przypomnijmy, że nasza czytelniczka była w wielkim stresie, a przebywając przy Mysiej Wieży odczuła w sobie pozytywne wibracje. - To było tak, jakby ktoś przesyłał mi jakieś silne, dobre fluidy - mówiła "Pomorskiej". Nie tylko odzyskała równowagę ducha, ale poczuła się mocna, pewna siebie i swojej wartości. Po prostu znów zachciało jej się żyć.
Takich przykładów jest coraz więcej. Często piszemy, że dla coraz większej grupy turystów przybywających do legendarnej stolicy Polski wielkim magnesem jest właśnie czakram, czyli gruczoł lub wir ziemski, emitujący dobroczynna energię. Wiele osób po pobycie przy murach Mysiej Wieży odczuwa poprawę samopoczucia, przypływ optymizmu i większą chęć do życia.
"Magia i duchowe zagubienie..."
Czakram jednak nie u wszystkich wywołuje dobre emocje i najlepsze skojarzenia. Do Nadgoplańskiego Oddziału PTTK wpłynął list od pewnego turysty, który stwierdza, że czakram to sprawka diabelska i promowanie... religii hinduistycznej (?!). Uważa on, że promowanie czakramu przyczynia się do duchowego zagubienia wielu osób i trąci magią. A magia to, jak napisał: "... wejście w kontakt z rzeczywistością demoniczną - z diabłami".
A co Państwo o tym sądzicie?