Gorzelnia była jednym z ważniejszych składników majątkowych upadłego Janturu. Syndyk ją wydzierżawił, ale nie ukrywa, że być może już wiosną stanie się ona własnością spółki z Borcza w powiecie kartuskim.
Przeczytaj też: K[b]rzysztof Mielewczyk wraca do gry. Toruński Polmos może ruszyć za dwa miesiące [/b]
Od kilku dni w dawnej gorzelni kręcą się ludzie zatrudnieni przez dzierżawcę. Wczoraj spotkaliśmy tam znanego pomorskiego biznesmena Krzysztofa Mielewczyka, prokurenta spółki.
Przeczytaj: Polmos. Mielewczyk walczy dalej o toruńską wódkę
- Nie będzie gorzelni, bo to chory pomysł, by w takim miejscu, gdzie dokoła są budynki mieszkalne, produkować spirytus. Przecież ta produkcja wiąże się z wyziewami. Poza tym nie ma tu oczyszczalni ścieków, a miejska kanalizacja, do której zakład jest podłączony nie jest w stanie ich odbierać - dziwi się Mielewczyk.
Mówi, że w zakładzie będzie tylko rektyfikacja (oczyszczanie) spirytusu, sprowadzanego z zewnątrz oraz produkcja wódek i napojów, w tym wody mineralnej. Dlatego demontowane są urządzenia gorzelni.
Czytaj: Co dalej, panie Mielewczyk?
- Zrobię z tego perełkę - zapowiada Mielewczyk, który kocha stare budynki i lubi je modernizować.
W zakładzie ma pracować 25 ludzi, z czego tylko kilkuosobowa kadra zarządzająca będzie z zewnątrz. Kiedy ruszy produkcja? - Za pół roku - zapewnia Krzysztof Mielewczyk.
Zobacz jak produkuje się wódkę w Toruniu! [wideo, zdjęcia]
