W miniony piątek spółka Chemirol kupiła Polmos od syndyka za 12 mln zł. To nieoczekiwany zwrot akcji, bo jeszcze w kwietniu Gzella Meat podpisała umowę przedwstępną na zakup zakładu. Akt notarialny miał zostać podpisany do 10 maja, jednak spółka z Osia nie wpłaciła obiecanych 4,8 mln zł w wyznaczonym terminie. Syndyk zakładu wystąpiła do sędzi komisarz z prośbą o umożliwienie transakcji z innym nabywcą, który już w przeddzień podpisania aktu wpłacił całą żądaną przez syndyka kwotę.
Polmos wraca w ręce Mielewczyka
Teraz nowi właściciele muszą wystąpić o nowe pozwolenia dotyczące uruchomienia produkcji spirytusu. - Myślę, że produkcję w zakładzie będzie można wznowić w ciągu dwóch miesięcy - mówi Krzysztof Mielewczyk, który choć jeszcze nie jest współwłaścicielem Polmosu, ma nabyć połowę praw do zakładu.
Jakie plany ma biznesmen z wybrzeża? - Na razie rozmawiamy z Chemirolem - mówi Mielewczyk. - Oni wiedzą, że chciałem tu utworzyć aquapark, muzeum gorzelnictwa i browaru. Zobaczymy, co z tych planów uda nam się zrealizować.
Zakład ma zarabiać na siebie
Mielewczyk przyznaje jednak, że nowoutworzona spółka będzie musiała zmierzyć się z problemem cięcia kosztów wynikających z dużej powierzchni na jakiej stoi zakład. - Część tych gruntów w ogóle nie jest wykorzystywana - przyznaje. - Miesięcznie posiadanie go kosztuje ok. 100 tys. zł. Tymczasem spora część ziemi w ogóle na siebie nie zarabia. Trzeba te koszty obciąć co najmniej o połowę.
W grę wchodzić może rozbudowa zakładu lub sprzedaż części nieruchomości. Takie decyzje są dopiero przed nowym właścicielem.
Przeczytaj: Polmos. Mielewczyk walczy dalej o toruńską wódkę
