Od zaginięcia Ewy Tylman minął już ponad miesiąc. Prokuratura postawiła Adamowi Z. zarzut zabójstwa w zamiarze ewentualnym. W międzyczasie pojawiło się wiele hipotez, często fałszywych, o tym, co faktycznie wydarzyło się feralnej nocy z 22 na 23 listopada. W akcję zaangażował się też Krzysztof Rutkowski, a jego ustalenia niejednokrotnie były sprzeczne z wersją policji.
We wtorek detektyw bez licencji pojawił się w Poznaniu. W Komendzie Wojewódzkiej Policji składał dodatkowe wyjaśnienia. - Prokurator nałożył na mnie zakaz udzielania informacji dotyczących toczącego się śledztwa - zaznaczył Rutkowski w rozmowie z portalem naszawielkopolska.pl.
Nie oznacza to jednak, że jego pracownicy zamierzają przerwać poszukiwania Ewy Tylman. - Niestety, warunki atmosferyczne są takie, że w tej chwili nie można prowadzić żadnych poszukiwań na wodzie - poinformował Rutkowski.
- Jeżeli ciało znajduje się w wodzie, to szacujemy, że wypłynie na powierzchnię w marcu lub kwietniu. Jeżeli nie wypłynie, to oznacza, że mogło dostać się pod korzenie znajdujące się na dnie Warty. Wtedy będziemy mieli problem, bo ciało Ewy Tylman na zawsze spocznie na dnie - dodał detektyw.
W ostatni weekend na Warcie ponownie pojawili się nurkowie. Członkowie Grupy Specjalnej Płetwonurków RP zamierzali zbadać rzekę na odcinku 200 km. - Być może Ewa Tylman zaczepiła się gdzieś o konary - tłumaczyli. Swoje działania prowadzili również policjanci.
Źródło: TVN24/x-news
Czytaj więcej: Fakty i mity o zaginięciu Ewy Tylman
