Ksiądz molestował i gwałcił chłopców. A biskupi przenosili go z parafii na parafię
Ksiądz molestował i gwałcił chłopców
Jak zachowywał się wobec chłopców?
Infantylnie. Z tego, co opowiadał mi Arek i inni chłopcy - bardzo infantylnie. Zachęcał, ażeby mówili mu „Słoniu”, opowiadał dowcipy o „trąbie”. Niektórym - tym wybranym, kazał mówić do siebie po imieniu. Ksiądz - „Słoniu”, najlepszy kumpel schodzący do poziomu kilkunastoletnich chłopców. A kiedy był w bydgoskiej parafii miał 35 lat! Zachowywał się jak niedojrzały nastolatek. Ludzie to widzieli. Dorośli.
Czy dlatego, że był księdzem, łatwiej zdobywał zaufanie dzieci?
Oczywiście, że tak, myślę, że to miało decydujące znaczenie i w relacjach z chłopcami, i z ich rodzicami. Przecież w naszym katolickim społeczeństwie ksiądz to ktoś, kto ma ogromny autorytet. Niech pan sobie uświadomi, że jeszcze nasi rodzice, dziadkowie tych chłopców, byli uczeni, że księdza całuje się w rękę! Ksiądz to następca Chrystusa, tu, na ziemi, uczy, co jest dobre, a co złe, wysłuchuje w konfesjonale grzechów, udziela rozgrzeszenia. Jeśli dziecko krzywdzi ksiądz, wali się cały świat. Bo to tak, jakby Bóg nas krzywdził. Jak potem dalej żyć? Gdzie znaleźć ratunek, sens życia? Tak okrutnie skrzywdzone dzieci odchodzą z Kościoła, przestają wierzyć w Boga. Ich rodziny też. Tak stało się z Arkiem. I nikogo to nie obchodzi. Nikogo nie obchodzi, że zranieni ludzie przestali wierzyć, przestali być członkami wspólnoty Kościoła. A my wysyłamy misjonarzy, żeby ewangelizowali…
Aby przeczytać całą rozmowę kliknij strzałkę w prawo na klawiaturze lub na zdjęciu.