Jego telefony dzwonią niemal nieustannie. Rano, w dzień, wieczorem i w nocy, w weekendy i gdy jest w pracy. W rekordowym dniu jego telefon zarejestrował 500 nieodebranych połączeń. Gdy nie odbiera, wysyłają SMS-y. Większość nie nadaje się do cytowania, dlatego przedstawiamy tylko fragmenty: "nie zaznasz spokoju...", "...kiedy się spotkamy, zemsta będzie słodka...", "...jest nas coraz więcej...".
Rozpoznaje już ich głosy. Nadał im imiona: Piotruś, Wojtuś i Koala. Obserwują go, śledzą, wymieniają informacjami ("jak tam było w Kauflandzie, to za nami tak wyglądałeś?"). Wiedzą, gdzie jest, co robi, z kim się spotyka. Bawią się dobrze ("Ja mogę być mysza, a Pan kotem. Kto kogo pierwszy złapie?").
Gdy podnosi słuchawkę: puszczają "Psalm Śmierci" Rubika, udają głosy zwierząt, bekają, obrażają go lub zupełnie znienacka... raczą komplementami. I nasłuchują. Potrafią bez słowa przedyszeć do słuchawki nawet półtorej minuty. A zaraz potem grożą: "zabiję cię!".
Dlaczego ja?
- Nie wiem, dlaczego akurat mnie to spotyka. Raczej nie mam wrogów, przynajmniej nic o ich istnieniu nie wiem - żali się. Początkowo każdy telefon działał na niego jak szpila wbita w plecy. - Bałem się zejść do piwnicy. Gdy wychodziłem z pracy, rozglądałem się. Nieustannie czułem, że ktoś mnie obserwuje i śledzi. We wszystkich widziałem sprawców moich psychicznych cierpień - opowiada. Był rozdrażniony, rozkojarzony, znerwicowany.
Dziś już przywykł do nieustannie wibrującego telefonu komórkowego (wyłączył w nim dźwięk). Przyzwyczaiłby się też do tego, że będzie już musiał żyć z dowcipnisiami na karku. Niepokoi się jednak o swoich klientów. Czasami, gdy operuje, chce mieć spokój. Odkłada słuchawkę w swoim gabinecie. Wówczas nie można się do niego dodzwonić.
- Bywa, że klienci są na mnie za to bardzo wściekli. Przepraszam - wyznaje. Wie o przypadkach zgonów psów, do których nie dotarł, bo klienci nie mogli się do niego dodzwonić.
Sprawa jest w toku
Najpierw zgłosił na policję sprawę o nękanie. Przekazał jej numery telefonów, które mu się wyświetlały na komórce. Sprawa została umorzona. Operatorzy komórkowi nie dysponowali bowiem danymi klientów. Najprawdopodobniej Piotruś, Wojtuś i Koala dzwonili z telefonów na kartę.
- To było wykroczenie, więc policja nie mogła nic więcej zrobić w tej sprawie - informuje Izabella Drobniecka z inowrocławskiej komendy. Teraz policja zajmuje się groźbami, które kierowano pod adresem weterynarza. To jest już przestępstwo. A to oznacza, że policja może sięgnąć po najnowsze cuda techniki służące do namierzania osób sięgających po telefon. Sprawa jest w toku.