Do zdarzenia miało dojść dwa tygodnie temu. Pewien lekarz z długoletnim doświadczeniem polał jakąś substancją rzeczy osobiste doktora i pielęgniarki. Zdarzenie to, jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, utrwaliła kamera.
To niedopuszczalne
Dyrektor szpitala Eligiusz Patalas podjął decyzję o zwolnieniu doktora B. z pracy.
- Jeśli ktoś ingeruje w rzeczy osobiste innego pracownika i rozlewa jakąś substancję, nie może być członkiem zespołu. I nieważne, czy rozleje atrament, czy tylko grzebie w jego rzeczach. To jest niedopuszczalne - komentuje Eligiusz Patalas. Nie potwierdza jednak, że zdarzenie to utrwaliła kamera.
- Było to na pewno naruszenie miru osobistego współpracowników. Lekarz zanieczyścił rzeczy substancją, która mogła być toksyczna. Miałem dane wskazujące na bardzo duże prawdopodobieństwo, wręcz graniczące z pewnością, że tak odbyło się to w tym przypadku. Dlatego rozwiązałem z lekarzem umowę. Czy to była próba otrucia? Tego nie wiem. Czy te działania miały charakter zamachu na życie i zdrowie pracowników? Też nie wiem. To nie są już moje kompetencje - wyznaje dyrektor.
O zdarzeniu poinformował policję, która prowadzi tę sprawę pod nadzorem prokuratora. - Potwierdzam, że doszło do tego zdarzenia. Postępowanie jest w toku. Nie udzielamy żadnych szczegółowych informacji - ucina Sławomir Głuszek, zastępca Prokuratora Rejonowego w Inowrocławiu. Póki co nikt nie usłyszał żadnych zarzutów.
Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, biegli mają zbadać, jaka dokładnie substancja pojawiła się na rzeczach osobistych doktora L. i pielęgniarki H. oraz czy zagrażała ona życiu lub zdrowiu pracowników. W szpitalu mówi się, że tą substancją mogła być rtęć, a więc niezwykle groźna trucizna (taka informacja pojawiła się w jednym z tabloidów). Jeśli te przypuszczenia się potwierdzą, doktor B. może usłyszeć nawet zarzut usiłowania zabójstwa. A za taki czyn grozić mu może kara nawet 15 lat więzienia.
Pojawiają się jednak też i głosy, że substancja, której użył doktor B., jest zupełnie niegroźna, a lekarz chciał jedynie zdenerwować swoich współpracowników.
Miłość i zazdrość?
Dyrektor Patalas nie chce komentować powodów, którymi mógł się kierować zwolniony lekarz. Doktor L. nie chciał z nami na ten temat rozmawiać. Z lekarzem B. nie udało nam się na razie skontaktować.
W szpitalu jednak aż huczy od plotek. Mówi się, iż B. dokonał tego czynu jako odwet za przegraną walkę z L. o intratne stanowisko w szpitalu oraz o serce pielęgniarki H.
Dyrektor szpitala w Inowrocławiu, Eligiusz Patalas w sprawie rtęci na rzeczach osobistych lekarza i pielęgniarki