Bydgoszczanka od pół wieku mieszka pod tym samym adresem. Kobieta wiele przeszła. W jednym roku, w 1999, przeżyła dwie tragedie. Pochowała męża i syna.
- Mąż został zamordowany w pracy - twierdzi wdowa. - Pracował w Śródmieściu jako portier. Poszedł do pracy na nockę. Rano zmiennik znalazł go martwego. Do dzisiaj nie znaleziono zabójcy. Motywów zbrodni nie ustalono.
Syn seniorki zginął na ulicy. Sąsiadka opowiada: - Wracał z kolegami z miasta. Fakt, szedł jezdnią, ale przy krawężniku. Pijany kierowca go przejechał.
ZOBACZ TAKŻE:Wypadek w Bydgoszczy. Pracownik „Remondisu” poszkodowany. Spadł ze śmieciarki
Kobieta kiedyś w bólu i rozpaczy, teraz jest cała w nerwach. - Ktoś z okolicy mnie nęka - mówi.
Miejscowa chuliganeria
Sąsiedzi wspominają, że starsza pani już wcześniej miała do czynienia z miejscowymi chuliganami. - Przykładowo wtedy, gdy zwracała im uwagę, że parkują w niedozwolonych miejscach. Im się nie podobało, że starsza lokatorka się wtrąca, więc jej dokuczali.
Dokuczanie nasiliło się na początku wakacji. - Wtedy od starszej pani wyprowadził się wnuk, a ona została sama - dodaje jej znajoma.
Seniorka mieszka na parterze i chuligani ostatnio to wykorzystali. - To było 23 czerwca. Gdy miałam uchylone okno, za pomocą strzykawki wstrzyknęli coś mi do domu - mówi lokatorka. - Usłyszałam, jak ktoś majstruje coś przy oknie. Gdy weszłam do pokoju, sprawca uciekł. Widziałam tylko jego plecy.
Sąsiadka: - Substancja zniszczyła część mebli i podłogę, a smród od tej trucizny był okropny.
Kolejna znajoma poszkodowanej mówi: - Ze wstępnych ustaleń wynika, że to środek, którym truje się dziki. Badania w laboratorium potwierdzą, czy to prawda.
Starsza pani zgłosiła sprawę na policję. - Przesłuchali i mnie, i sąsiadów. I nic - kontynuuje poszkodowana. - Tutaj nie chodziło o zniszczenie moich mebli, tylko o to, żeby mnie się pozbyć.
W niebezpieczeństwie
Kto stoi za incydentem, trudno ustalić. Nikt nikogo za rękę nie złapał. - Może sprawca działał na zlecenie kogoś, komu sąsiadka zwracała wcześniej uwagę? - gdybają inni lokatorzy kamienicy.
CZYTAJ:Młyny Rothera w remoncie. Pięciu chętnych, by nimi rządzić
Podkom. Lidia Kowalska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji: - Nie możemy informować o interwencjach dotyczących poszczególnych osób. Takie są przepisy.
Sąsiedzi mają żal do policji. - Ona nic sobie nie robi ze zgłoszeń - zarzucają. - Półtora tygodnia temu, nocą, jacyś faceci stali pod oknem starszej pani i pukali do jej okna. Zadzwoniła na policję. Usłyszała, że akurat nie ma na miejscu radiowozu, więc funkcjonariusze się nie pojawią.
Potrzeba cierpliwości
Kamienica na Placu Piastowskim jest administrowana przez Zrzeszenie Właścicieli i Zarządców Domów w Bydgoszczy. - Jesteśmy w stałym kontakcie z mieszkańcami i wiemy o problemach lokatorki. My również powiadomiliśmy policję o zdarzeniu ze strzykawką w mieszkaniu seniorki. Mija miesiąc i nadal nie otrzymaliśmy odpowiedzi - przyznaje przedstawiciel zrzeszenia.
