Zawody Arnold Classic uchodzą w USA za jedne z najbardziej prestiżowych. Spotykają się na nich najlepsi. Magnesem jest nie tylko sława, jaka czeka na zwycięzców, ale również wysokie nagrody pieniężne. Zwycięzca tegorocznej edycji Branch Warren zainkasował 130 tys. dolarów.
Przeczytaj również: Sportowiec Regionu 2010: Adrian Zieliński, sztangista Tarpana Mrocza ucieka rywalom
Impreza doczekała swojej europejskiej edycji. Od dziś do niedzieli w Madrycie będzie gościć czołówka kulturystycznej sceny Starego Kontynentu. Powalczą o pulę 100 tys. dolarów. W ośmioosobowej ekipie Polski, wyłonionej podczas warszawskich eliminacji, znalazł się również Przemysław Żokowski, nauczyciel wychowania fizycznego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Świeciu. Oprócz wspomnianego kulturysty zaszczyt występowania w barwach narodowych przypadł jeszcze czterem zawodnikom i trzem zawodniczkom.
Podobnie jak przypadku mistrzostw Europy w Bułgarii, z których Żokowski przywiózł złoto, w Hiszpanii wystartuje w kategorii 175 cm.
W przypadku kulturystyki klasycznej, w odróżnieniu od ekstremalnej, kluczem do sukcesu nie są przerośnięte mięśnie a proporcje i rzeźba. Dlatego uprawiający tę dyscyplinę, na ulicy nie zwracają na siebie większej uwagi.
Ryż i piersi kurczaka
Ostatnie miesiące upłynęły świeckiemu kulturyście na intensywnym treningu. W zasadzie rygor dotyczący diety i ćwiczeń, jakiemu musiał się poddać, utrzymuje niemal od ośmiu miesięcy. Nie ma więc mowy o normalnym jedzeniu. Podstawę diety stanowią: ryż, jajka, gotowany bez żadnych dodatków kurczak i preparaty witaminowo-mineralne. - W zasadzie każdy dzień wygląda tak samo - tłumaczy. - Najpierw dwie godziny przerzucania ciężarów, później 30 km na rowerze i na koniec ćwiczenie układu. Te ostatnie minuty zwykle są najtrudniejsze. Napinanie wszystkich mięśni i trwanie w poszczególnych pozycjach w bezruchu to potworny wysiłek. Zwykle potem potrzebuję dłuższej chwili, żeby dojść do siebie.
Jak podkreśla nasz mistrz, utrzymanie tej surowej dyscypliny bardzo wiele go kosztuje. - Przychodzą momenty kryzysu, gdy zadaje sobie pytanie: czy to wszystko ma sens? - zdradza. - Drażni mnie zapach normalnego jedzenia, bywam przemęczony, ale z drugiej strony mam świadomość, że stoję przed wielką szansą. Mogę osiągnąć świetny wynik i to bez żadnego dopingu. Nie wszyscy zawodnicy mogą powiedzieć to samo.
Na Madrycie nie kończą się jednak plany na ten rok. W listopadzie w Tallinie, stolicy Estonii, odbędą się mistrzostwa świata mężczyzn. - Będzie niezwykle trudno w odstępie miesiąca dwukrotnie uzyskać szczytową formę, ale wierzę, że jest to możliwe - podkreśla. - Medal z tych mistrzostw byłby spełnieniem moich marzeń.
Jak zaznacza wuefista, nie doszedłby tak daleko, gdyby nie wsparcie: żony, dyrekcji szkoły, w której pracuje oraz sponsorów Jarosława Kwiecińskiego i Mirosława Gzelli.