www.pomorska.pl/krajswiat
Więcej informacji z kraju przeczytasz na stronie www.pomorska.pl/krajswiat
Audi A4 z 2002 roku Dawid Majewski kupił w szczecińskim komisie we wrześniu 2008 roku. Zapłacił 39 tys. zł. Otrzymał umowę poprzedniego właściciela auta i komisu, fakturę Vat. Przy rejestracji dostał dowód tymczasowy. Po 2 tygodniach okazało się, że nie otrzyma dowodu właściwego ponieważ na samochodzie ciąży zastrzeżenie komornicze. Uregulował kwotę, nie była duża. Auto zarejestrował. Ale w kwietniu ub.r. w jego mieszkaniu zjawili się policjanci. Powiedzieli, że jego auto widnieje w niemieckim systemie jako zezłomowane. Z kolei biegły stwierdził, że samochód ma przebite numery. Audi odebrano właścicielowi. Samochód trafił na parking policyjny w Wolinie. Stoi tam do dziś.
Auto kupione było w szczecińskim komisie, a poprzedni właściciel zameldowany był także w tym mieście. Sprawę przejął więc Komisariat Szczecin Niebuszewo.
- Prowadzący śledztwo powiedział mi, że choć biegły stwierdził inny numer nadwozia, auto nie jest poszukiwane w strefie Schengen - wspomina Dawid Majewski. - I mogę je odzyskać. Trzeba było tylko nabić nowy numer nadwozia i ponownie samochód zarejestrować.
Prokurator umorzył śledztwo. Pan Dawid pojechał po dokumenty i miał już odebrać samochód, ale okazało się, że auto jest poszukiwane w strefie Schengen jako kradzione.
W połowie lipca policja przejęła samochód. Co więcej, po auto zgłosiła się firma ubezpieczeniowa z Niemiec. A właściciel komisu umył ręce. Powiedział, że mu jest przykro.
Od sierpnia ubiegłego roku, kiedy opisywaliśmy historię zakupu audi, samochód dwukrotnie przeszedł badania mechanoskopijne przez tego samego biegłego.
- Auto, które kupiłem, zostało dwa razy zarejestrowane w Polsce. Najpierw przez wydział komunikacji w Szczecinie a po zakupie, przeze mnie, w Kamieniu Pomorskim - podkreśla pan Dawid. - Ani razu urzędnicy nie sprawdzili zgodności dokumentów z oryginałem, nie wystąpili do strony niemieckiej, aby sprawdzić, czy auto zostało wyrejestrowane bądź trafiło na złom. Niestety, jak się okazało, wydział komunikacji nie ma obowiązku sprawdzania takich danych w przypadku aut sprowadzanych z zagranicy.
Nasz rozmówca czeka na rozprawę. W między czasie upłynął termin zapłaty kolejnej raty ubezpieczenia za samochód.
- Myślałem, że będę zwolniony z opłat za samochód zabezpieczony przez policję - dodaje. - Ale znowu się pomyliłem, polskie prawo nie uwzględnia takich sytuacji. Ubezpieczyciele nękają mnie wezwaniami.
Jak się okazało kradzież pechowego audi zgłosił w Niemczech Chorwat w styczniu 2008 roku. To on kupił auto od Turka zawierając ustną umowę. Samochód zarejestrował ale potem do firmy ubezpieczeniowej zgłosił jego kradzież otrzymując odszkodowanie.
- Kiedy kupowałem audi w komisie, sprawdziłem je po numerze VIN w serwisie, aby uzyskać wiedzę na temat historii pojazdu. Wszystko się zgadzało - wyjaśnia. - Ale dziś już wiem, że ten sprawdzony VIN jest numerem, który nabili złodzieje i pochodzi z auta, które zostało zezłomowane w Niemczech.
Aby zarejestrować kradziony pojazd w Polsce trzeba mu nabić legalny nr VIN. Zdarza się, że jest on nabity z auta, które jeździ po drogach Europy, jako tzw. klon. Niestety, wydziały komunikacji nie mają obowiązku sprawdzić zgodności dokumentów. Robią to tylko w przypadku aut krajowych.
- W przypadku mojego audi wystarczyło wysłać moje dokumenty do Niemiec, aby potwierdzić je z oryginalnymi, by wszystkiego dowiedzieć się o samochodzie - twierdzi pan Dawid. - A ja nie mam samochodu i ciągle czekam na rozprawę w sądzie - dodaje.
Źródło: Historia pechowego samochodu. Kupił audi w komisie, stracił auto i 39 tysięcy złotych - www.gs24.pl