Po tym, jak napisaliśmy, że nad "zakupami na krechę" wiszą czarne chmury, bo sprzedawcom grożą za to surowe kary, rozdzwoniły się telefony.
Kupowanie na krechę starych towarów?
- W naszej wsi są dwa sklepy spożywcze (mała miejscowość koło Świecia - red.), w jednym mam 900 zł długu w zeszycie, ale na razie nie mam z czego oddać - opowiada pani Anna (nazwisko do wiadomości redakcji), która sama wychowuje niepełnosprawnego syna i utrzymuje się z zasiłku, to niewiele ponad 500 zł miesięcznie. - W pierwszym sklepie właścicielka straszy mnie, że pójdzie do sądu, jeśli jej nie oddam pieniędzy, więc teraz biorę na kreskę w drugim. Takich osób, jak ja, które nie mają z czego żyć i muszą poniżać się do takich praktyk, są tysiące!
Pani Anna oraz pani Krystyna (wieś z jednym sklepem niedaleko Chełmna) twierdzą, że sprzedawcy wykorzystują najbiedniejszych klientów: - Wypychają stare towary, drukują paragony i każą nam podpisywać się na nich, po czym wpinają je do zeszytów. Czy tak można? - pytają obie kobiety.
- Prawo podatkowe nie zna takiego określenia, jak kupowanie na zeszyt czy na krechę, więc wszystko, o czym teraz rozmawiamy, jest nielegalne - komentuje Maciej Cichański, rzecznik Izbyw Bydgoszczy.
To wykroczenie skarbowe zagrożone karą od 150 do 30 tys. zł.
- Żeby sprzedaż była legalna, handlowcy mogą na przykład wystawiać faktury z przedłużonym terminem płatności - dodaje Cichański. - Albo formalizować ją na zasadzie pożyczek, choć one również są opodatkowane.
I tak źle, i tak niedobrze...
Czyli, jakby na to nie patrzeć, nie wolno ani sprzedawać, ani kupować na krechę. Nawet, jeśli wynika to z dobrej woli handlowców, którzy jednak pomagają najbiedniejszym przetrwać do pierwszego.
Co na to sprzedawcy?
- W naszym chorym kraju urzędnicy, chyba z nudów, wymyślają idiotyczne przepisy, by później gnębić drobnych przedsiębiorców i mandatami łatać dziurę budżetową - pisze do nas pani Jagoda. - Taki klient, który kupuje na zeszyt raz czy drugi odda pieniądze, ale w końcu, gdy mu nie wystarczy i tak nie zrezygnuje z marketu, tylko nas będzie omijał szerokim łukiem! W ten sposób traci się i jego, i pieniądze. Kreskowicze niejeden mały sklepik puścili z przysłowiowymi torbami. Podsumowując, jestem zagorzałą przeciwniczką sprzedaży na zeszyt, chociaż sama tak robię, ale tylko w wyjątkowych przypadkach.
