MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lato na Polesiu

Marietta Chojnacka, [email protected]
fot. Marietta Chojnacka
Jeśli chcemy zanurkować w nieodległą przeszłość i przeżyć coś wyjątkowego, warto pojechać na Białoruś. I koniecznie na Polesie.

Stada bocianów i krów oraz wszechobecne tablice ostrzegające kierowców przed groźnymi mgłami. To bagna, kanały i Prypeć, czyli białoruskie Polesie, do którego tęsknią Polacy z Kresów.

Włochy i Hiszpania mogą poczekać. To, co tam zwiedziliśmy, niewiele się zmieniło i postoi. Jeśli chcemy zanurkować w nieodległą przeszłość i przeżyć coś wyjątkowego, warto pojechać na Białoruś. I koniecznie na Polesie. Za kilka lat wszystko się zmieni. To ostatni moment, aby zobaczyć, i pobyć w rozrzuconych między bagnami wioskach. Takie lato to okazja, do podpatrzenia ludzi, którzy cywilizację oglądają jedynie w telewizorze. I wcale im do niej nietęskno.

- W nas to jest dobre życie - mówi Antosia Rochaczewska, nasza gospodyni z Perynovej. - Posmakujcie i wy tego.

Z wizą na rodzinę
To lepsze niż szukanie agroturystycznej kwatery w Polsce, gdzie gospodarze dla turysty zagrają wiejskie życie.
Nie trzeba jechać daleko. Wystarczy przekroczyć granicę w Terespolu i ruszyć przez Brześć, Kobryń, Pińsk, Mikoszewicze oraz Łuniniec. Ale nie z biurem podróży, lecz indywidualnie, autem. Są tam dobre drogi i tańsze paliwo..

Wyjazd na Białoruś nie jest łatwy. Bez wizy ani rusz. Indywidualna turystyczna wiza dla Polaka jest podejrzana, radzimy znaleźć znajomych albo rodzinę. Na zaproszenie konsulat raczej nie odmawia. Płacimy 25 euro za wizę, wykupujemy zieloną kartę, zdrowotne ubezpieczenie i w drogę.

Białorusini są niezwykle gościnni i dumni. Jeśli przyjmą nas pod swój dach, oddadzą wszystko. I nie wierzcie, że na Białorusi niczego nie ma. To nie polskie lata osiemdziesiąte i nawet w wiejskich sklepach i na bazarach można kupić prawie wszystko.

Jeśli traficie do Perynovej albo innej poleskiej wioski, to zrozumiecie, dlaczego odradzamy miasta i hotele. Blokowiska mamy u nas, a starych drewnianych chat jak na lekarstwo. Takie klimaty są jeszcze na poleskich wsiach.

Babuszki rządzą
W Perynovej czas się zatrzymał. Życie toczy się w malowanych chatach z błękitnymi okiennicami, na ławeczkach i przy wszechobecnych żurawiach. A babuszki żyją z tego, co da krowa, działeczka przy domu i las. One przetrwały Polaków, Ruskich, Niemców i partyzantów, więc Łukaszenki się nie boją, a nawet go kochają za podwyżki emerytur.

W Perynovej zostały tylko stare kobiety i młodzi, którzy nie mają szans na pracę w mieście. W polu i w domach widać tylko kobiety. One pracują, bo mężczyźni już dawno leżą na cmentarzu albo usilnie pracują, aby się tam znaleźć. Wszystkiemu winna miłość do samogonu. - Bez picia nie ma życia - twierdzą. I brak perspektyw skutecznie tłumią od rana do wieczora. Co lepiej wykształceni i obrotniejsi już dawno podłapali pracę przy wydobywaniu granitu i przenieśli się do bloków w Mikoszewiczach.

Z żurawiem i sławojką
I trudno uwierzyć, że w Perynovej babuszki z siedemdziesiątką i osiemdziesiątką na karku sobie radzą. Życie przypomina klimaty polskiej wsi sprzed półwiecza, poza prądem i gazem niewiele się zmieniło. W chatach nadal nie ma łazienek, bieżącej wody, a poza kuchnią jest często tylko paradna izba z łóżkami zastawionymi haftowanymi poduchami i ikonami. I gość z Polski musi nauczyć się chodzić do sławojki, mycia w misce i to w brunatnej wodzie, którą czerpie się żurawiem. Taki kolor ma woda na Polesiu.

W zamian za niewygody bytowe, jesteśmy na prawdziwej, a nie podrasowanej na potrzeby turystów wsi. Mleko od własnej krowy, bo bez krowy w Perynovej nie ma życia, swojskie masło i twarogi. Prawie bezmięsna dieta. Mieszkańców Polesia nazywa się "bulbańczykami". Od rana do wieczora jada się tu ziemniaki i zapija mlekiem. Żeby były siły do roboty. Dla urozmaicenia są jagody, truskawki i kapusta. Oczywiście można popróbować samogonu, ale to już ekstremalne przeżycie.

Jesteśmy Białorusy
I o dziwo, żadna z babuszek nie narzeka na ciężkie życi . Innego nie znają, a pytane o Polskę, pamiętają, że tu kiedyś była Polsza.
Niektóre, jak Nadia, w pamięci mają jeszcze wierszyki Konopnickiej czy Bełzy z polskiej szkoły. Ale sentymentów nie ma. - My jesteśmy Białorusy i mamy swój kraj - mówią z dumą nie tylko starowinki z Perynovej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska