Teraz jest tak: nie każdy wniosek o upadłość kończy się jej ogłoszeniem. Sądy odmawiają, gdy np. dłużnik umyślnie doprowadził do niewypłacalności lub świadomie zwiększył zagrożenie nią przez lekkomyślne zaciąganie kolejnych zobowiązań finansowych.
Przeważnie sądy przystają na bankructwo osób rozwiedzionych, samotnie wychowujących dzieci lub też łożących na utrzymanie pociech po rozwodzie. Jednak nie ma na to zgody dla osób bez pracy, które mogłyby podjąć aktywność zawodową.
To postępowanie sądowe przewidziane dla osób fizycznych, które nie prowadzą działalności gospodarczej. Mogą skorzystać z niego ci, którzy stali się niewypłacalni, czyli nie mają pieniędzy na bieżące rachunki, zakup artykułów codziennego użytku oraz spłatę kredytów czy pożyczek. Upadłość oznacza utratę wszystkiego, co się posiada. Prawo przewiduje jedynie wydzielenie kwoty na wynajem mieszkania na okres od 12 do 24 miesięcy. Bankrut ma obowiązek wykonywania zatwierdzonego przez sąd planu spłaty wierzycieli, który może być realizowany do 36 miesięcy. W tym czasie nie można rozporządzać majątkiem w sposób, który mógłby zagrozić realizacji tego planu, tzn. zaciągać kredytów czy wyprzedawać majątku.
Upadłość konsumencka nie umarza alimentów ani rent odszkodowawczych, sądowych kar grzywny i obowiązku naprawienia szkody oraz zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy.
Tymczasem Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiada zmiany w upadłości konsumenckiej. Mniej istotne będzie np., że ktoś umyślnie doprowadził do niewypłacalności lub świadomie zwiększył zagrożenie nią przez swoją lekkomyślność.
Według informacji „Rzeczpospolitej”, zadłużony będzie mógł zawrzeć z własnej inicjatywy porozumienie z wierzycielem bez konieczności składania wniosku o upadłość do sądu, zgłaszając się do licencjonowanego doradcy (syndyka). Takie porozumienia mają zmniejszać zadłużenie, rozkładać je na raty, dając przy tym szanse dłużnikowi na normalne funkcjonowanie. Może to odciążyć sądy, a dłużnik uniknie konsekwencji upadłości, np. wpisu do rejestru dłużników, a także wiszącej nad nim latami egzekucji komorniczej i uzyska szanse na drugie niejako życie. Oczywiście za cenę utraty prawie całego majątku łącznie z mieszkaniem. Jednak ustalając tzw. plan spłaty zadłużenia (z udziałem wierzycieli), sąd ma brać pod uwagę możliwości zarobkowe dłużnika, konieczność utrzymania siebie i rodziny. Wszyscy bankrutujący mają mieć też zostawione pieniądze na zapewnienie sobie mieszkania na pewien czas. Plan spłaty długu standardowo rozpisany jest na trzy lata. Ale może być dłuższy dla dłużników, którzy umyślnie lub na skutek rażącego niedbalstwa popadli w niewypłacalność. Według nowych przepisów ci nie całkiem roztropni i uczciwi dłużnicy będą też mogli korzystać z upadłości konsumenckiej, jednak będą spłacać długi, w miarę możliwości, dłużej - od czterech do ośmiu lat - podkreśla „Rzeczpospolita”.
- Ważne, by pomoc państwa była adekwatna do sytuacji potrzebujących - komentuje Andrzej Roter, prezes Konfederacji Przedsiębiorstw Pożyczkowych. - Liberalizowanie przepisów może być potraktowane przez większość społeczeństwa, która nie miała lub nie ma żadnych długów, jako przyzwolenie na zachowania niemoralne i nierzetelne.
