Liga Konferencji. Lech Poznań - Żalgiris Kowno 3:1
Lech zagrał bezbłędną połowę. Wbił trzy bramki, żadnej nie stracił. Prowadzenie dali nowi zawodnicy debiutujący w tej roli przy Bułgarskiej. Po długim zagraniu Eliasa Anderssona piłkę do siatki głową skierował Dino Hotić. Później skrzydłowy nie wykorzystał równie znakomitego dogrania od Kristoffera Velde.
Prowadzenie podwyższył Antonio Milić, któremu tuż przed linią bramkową dograł Joel Pereira. Gdy niektórzy myśleli już o zejściu do szatni, poprawił Radosław Murawski. Jego mocny strzał z dystansu bardzo przypadł do gustu kibicom. Spośród 26 157 obecnych na trybunach dokładnie 4 647 przyszło pierwszy raz po dwóch latach - i chyba wrócą.

Druga połowa dla Żalgirisu. Co się stało?
Lech na dobrą sprawę przegrał drugą połowę. Trafił w niej jedynie Anton Fase. Holender oddał strzał życia. Choć odległość była znacząca, Filip Bednarek raczej nie miał nic do powiedzenia.
Dziś radość Lecha z pierwszej połowy zmąciły dwie kwestie: przedwczesne zejście Filipa Marchwińskiego z powodu potencjalnego urazu oraz słaba gra po utracie bramki. Jedyną wyśmienitą okazję na gola miał już później tylko wprowadzony Mikael Ishak. Szwedowi po minięciu bramkarza zabrakło jednak tempa biegu, o które najwyraźniej póki co trudno po wyleczeniu groźnej infekcji bakteryjnej.
Bez wątpienia Lech ma o czym myśleć przed rewanżem, bo Żalgiris oprócz bramki stworzył kilka groźnych sytuacji. Przynajmniej po jednej z nich piłka mogła zatrzepotać w siatce.
LIGA KONFERENCJI w GOL24
MEMY o meczu Ordabasy Szymkent - Legia Warszawa. Nie ma już ...