W grudziądzkim szpitalu znalazł się dawca, którego narządy mogły uratować życie chorym. Prywatna firma transportowa wysłała maszynę, która miała wylądować w okolicach Grudziądza, odebrać narządy i wrócić na południe.
W grę wchodziły trzy lotniska: dwa aeroklubów (w Grudziądzu i w Toruniu) oraz w Bydgoszczy.
- Późnym wieczorem zadzwonił do mnie pilot, czy mógłby wylądować na naszym lotnisku pod Chełmnem - opowiada Jerzy Kowalski, szef pilotów Ośrodka Szkolenia Lotniczego w Watorowie.
- Byłem już w domu, ale wsiadłem w samochód i pojechałem na lotnisko. Przed godziną 23. wylądowali, zespół transportowy karetką dowiózł i odwiózł obsługę i wystartowali przed godziną trzecią nad ranem. Zastanawiam się tylko, dlaczego tej maszyny nie przyjęło lotnisko w Bydgoszczy? Lotniska aeroklubów w Grudziądzu i Toruniu nie mają właściwego oświetlenia, ale Bydgoszcz? Czy lotnisko może pracować do godziny 22, a później jest nieczynne?
- Rzeczywiście w chwili obecnej Polska Agencja Żeglugi Powietrznej nie zabezpiecza na naszym lotnisku służb kontroli ruchu lotniczego w pożądanym przez nas zakresie - mówi Sylwia Gładkowska, dyrektor biura zarządu Portu Lotniczego w Bydgoszczy. - Sprawa wydaje mi się o tyle dziwna, że nigdy do tej pory nie odmówiliśmy przyjęcia tego typu samolotu, a loty zdarzały się także w środku nocy.
Sylwia Gładkowska sprawdziła dla "Pomorskiej", czy tego dnia lotnisko otrzymało zgłoszenie o locie ratunkowym. Zapewnia, że nikt nie zwracał się po pomoc, a kontrolerzy z PAŻP przedłużyli czas pracy prawie do pierwszej w nocy.
Pilot twierdzi, że po wylądowaniu musiał zatankować paliwo lotnicze, a ono nie jest dostępne na każdym lotnisku. Do wylądowania potrzebował również oświetlenia, bo sama wiązka naprowadzającego radaru (tzw. ILS) nie wystarczy, by wylądować.
Grzegorz Hlebowicz, rzecznik prasowy Państwowej Agencji Żeglugi Powietrznej zapewnia, że kontrolerzy lotu pracują na bydgoskim lotnisku od godz. 8 do północy. - A tego dnia spóźniał się jeden z samolotów rejsowych, którego załoga poprosiła o możliwość późniejszego wylądowania i kontrolerzy zakończyli pracę o godz. pierwszej w nocy. W tym czasie żaden ratownik nie zgłaszał się z prośbą o lądowanie i start.
A może przyczyną sporu były stosowne opłaty, które musiałby ponieść przewoźnik?
- Ekonomicznie rzecz ujmując wydłużenie czasu pracy kontrolerów odbiłoby się na kosztach, które muszą ponosić przewoźnicy, a to nie leży w ich interesie - dodaje rzecznik PAŻP.
Czytaj e-wydanie »