Szkoleniowy żaglowiec "Fryderyk Chopin" od piątku dryfował po oceanie Atlantyckim, w rejonie wybrzeży Kornwalii. Podczas szalejącego tam sztormu stracił dwa maszty.
Obecnie żaglowiec jest holowany do portu Falmouth. Początkowo miał zawinąć do Plymouth. Załoga, w porozumieniu z brytyjskimi służbami ratunkowymi zdecydowała jednak, że bezpieczniej będzie przybić do bliższego kornwalskiego portu.
- Z tego, co mi wiadomo, załoga, młodzi na żaglowcu są w dobrych humorach - mówi Krzysztof Baranowski, legenda polskiej marynistyki, kapitan "Szkoły Pod Żaglami". - To dzielne dzieciaki. Nie ma dramatu. Nikomu nic się nie stało. Z moich rozmów z kapitanem "Chopina" wynika, sytuacja jest opanowana.
Przeczytaj również: "Fryderyk Chopin" nadal dryfuje. Na pokładzie są gimnazjaliści
Młodzież powinna postawić stopy na suchym lądzie jutro.
- "Fryderyk Chopin" znajduje się obecnie 80 mil morskich od portu Falmouth - dodaje Baranowski, który jest w drodze do tego brytyjskiego portu. - Zacumuja tam w niedzielę, najpewniej będzie wcześnie rano. Zresztą sam się przekonam, usłyszę od załogi, jak minął ten - jak się okazało - nieprzewidywalny rejs.
Na pokładzie "Fryderyka Chopina" nie ma dzieci z województwa kujawsko-pomorskiego.
Czytaj e-wydanie »