- Rozróżniam respekt dla rywala od strachu i myślę, że nie mamy prawa się obawiać. Wierzymy w jakość, jaką posiadamy. Szanujemy Pogoń i pamiętamy, że do niedawna była ona chwalona za bardzo ofensywny futbol i umiejętność rozgrywania piłki. U nas niewiele się zmienia. Nie jest tak, że w ostatnim czasie osiągnęliśmy nie wiadomo co. Po wysokiej porażce z Wisłą Kraków potrafiliśmy wygrać dwa spotkania z trudnymi rywalami. Dla mnie to powrót na zwycięski szlak. Teraz walczymy o to, aby na nim pozostać - zapowiadał przed sobotnim spotkaniem przy Łazienkowskiej trener Legii Aleksandar Vuković.
Kibice stołecznej drużyny nie bawili się z kolei w dyplomację. Żyleta na początku meczu zaprezentowała efektowną kartoniadę przedstawiającą znak drogowy wskazujący kierunek - Mistrzostwo. "Cel oczywisty dla każdego legionisty" - brzmiał podpis.
Legia, która zagrała bez kontuzjowanych Michała Kucharczyka, Jarosława Niezgody i Radosława Majeckiego, zaczęła od ataków. Bardzo blisko szczęścia był Kasper Hamalainen. Po strzale Fina Łukasza Załuskę przed stratą bramki uratował jednak słupek. Pogoń odpowiedziała dwoma stałymi fragmentami gry. Po drugim w polu karnym odnalazł się Adam Buksa, który wyskoczył najwyżej i nie miał problemów z pokonaniem Radosława Cierzniaka.
Niesieni dopingiem kibiców legioniści ruszyli do odrabiania strat. Minimalnie pomylił się Andre Martins, który strzelał z ostrego kąta bezpośrednio z rzutu wolnego. Kąśliwym uderzeniem z dystansu popisał się też Sebastian Szymański, tym razem piłkę zdołał jednak odbić Załuska. Chwilę później poprzeczkę obił Mateusz Wieteska, następnie bramkarz Pogoni fantastycznie obronił techniczny strzał Hamalainena. Do przerwy próby legionistów pozostawały bezskuteczne.
Na drugą połowę legioniści wyszli maksymalnie zmobilizowani. Gospodarze błyskawicznie wyrównali za sprawą Carlitosa. Hiszpan dostał piłkę w polu karnym, uderzył w kierunku dłuższego słupka, Załuska musnął jeszcze futbolówkę, ale ta i tak wpadła do siatki. Po zdobyciu bramki drużyna Vukovicia poszła za ciosem. Chwilę później w podobnej pozycji jak Carlitos znalazł się Iuri Medeiros. Skrzydłowy mógł podać do niepilnowanego Carlitosa, zdecydował się jednak na strzał i kapitalnym "rogalem" prosto w okienko dał Legii prowadzenie.
Mimo korzystnego wyniku legioniści nie odpuszczali i stwarzali sobie kolejne dobre okazje. Aktywny był Medeiros, prowadzenie podwyższyć mógł też Szymański, który nie wykorzystał jednak sytuacji sam na sam z Załuską (bramkarz Pogoni skutecznie interweniował poza polem karnym). Więcej szczęścia Wojskowi mieli w 73. minucie, kiedy to po dośrodkowaniu Rochy z lewej strony piłkę do własnej bramki wpakował Jarosław Fojut.
ZOBACZ TEŻ:>> POLACY NIE POTRAFIĄ STRZELAĆ? NAJSKUTECZNIEJSI OBCOKRAJOWCY W HISTORII EKSTRAKLASY [RANKING] <<
W końcówce legioniści mieli o co grać. Cracovia prowadziła u siebie z Lechią 4:1, wobec czego do wyprzedzenia gdańszczan w tabeli drużynie Vukovicia brakowało jeszcze dwóch bramek. Pomóc miał w tym doświadczony Miroslav Radović, który wszedł na murawę w końcówce, zaliczając 388. występ dla klubu. Serb zrównał się pod tym względem z Kazimierzem Deyną. Bramki jednak nie zdobył, a Lechia zmniejszyła rozmiary porażki do 2:4. Rundę finałową z "pole position" rozpocznie więc drużyna Piotra Stokowca, Legia będzie ją atakować z taką samą liczbą punktów.
Za tydzień w pierwszej kolejce grupy mistrzowskiej legioniści podejmą Cracovię, a Lechia Piasta Gliwice.
ZOBACZ TEŻ:>> SEKSOWNA DZIENNIKARKA SPORTOWA ROZEBRAŁA SIĘ, BY POMÓC ZWIERZĘTOM [ZDJĘCIA] <<
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Sebastian Szymański: Jesteśmy na dobrej drodze do tego, by zająć pozycję lidera ekstraklasy
LEGIA WARSZAWA POGOŃ SZCZECIN RELACJA ZDJĘCIA WYNIK OPRAWA BRAMKI LOTTO EKSTRAKLASA 30 KOLEJKA MULTILIGA
