Zachem truciciel
Zdaniem mieszkańców Łęgnowa woda w ich studniach zaczęła śmierdzieć już w pierwszej połowie lat 60-tych. Oficjalnie jednak dopiero w 1969 roku specjalna ekspertyza wykazała, że pełną winę za pojawienie się w niej związków fenoli ponosi Zachem. W tym samym roku dyrekcja zakładów zgodziła się dostarczać mieszkańcom wodę ze swojego, czystego ujęcia - w ramach rekompensaty.
Zachem wielokrotnie próbował pozbyć się "problemu", ale za każdym razem bez skutku. Mieszkańcy dotarli m.in. do pisma z 1981 roku z wydziału ochrony środowiska Urzędu Miasta do Urzędu Wojewódzkiego, w którym urzędnicy podtrzymują ich prawo do "bezpłatnej" wody z czystego ujęcia Zachemu.
Spór rozstrzygnie sąd
Mieszkańcy Łęgnowa planują zatrudnić kancelarię prawną, która w ich imieniu będzie dochodzić praw wynikających z porozumienia zawartego w 1969 roku.
Termin składania tego typu roszczeń mija niemal dokładnie za trzy tygodnie.
Problem sięga aż 1969 roku, kiedy udowodniono, że Zachem skaził wody gruntowe Łęgnowa niebezpiecznymi związkami fenoli. W zamian państwowa firma zgodziła się dostarczać mieszkańcom podbydgoskiej wsi bezpłatną wodę ze swojego, "czystego" ujęcia. Zachem miał to robić do czasu usunięcia zanieczyszczenia, co zagwarantowała specjalna ugoda sygnowana przez ówczesną Wojewódzką Radę Narodową.
Syndyk odcina od wody
- I tak jest do dziś, ale firma padła, i kilka dni temu, 25 maja, jej syndyk wysłał nam pismo, że z końcem sierpnia odcina całe osiedle od swojego wodociągu - alarmuje Marian Włazik, mieszkaniec Łęgnowa.
Informacja syndyka postawiła na nogi niemal całe Łęgnowo. Jeszcze w piątek wieczorem rada osiedla zorganizowała spotkanie z mieszkańcami, na którym stawiło się grubo ponad 100 osób.
- Do dziś śmierdząca woda wypływa z wykopanego wtedy rowu wprost na moje grunty. I teraz mam płacić za czystą? - pyta Józef Rypiński z ulicy Plątnowskiej 15.
Więcej informacji z Bydgoszczy na mmbydgoszcz.pl
- To państwowa firma skaziła nam ziemie i uniemożliwiła kopanie własnych studni. Niech państwo nie umywa więc rąk, tylko zagwarantuje nam dostawy czystej wody. I to za darmo - wtórował mu Jacek Baranowski. Dodał też, że bydgoski MWiK nie ma osobnej taryfy dla gospodarstw rolnych, a sporo takich wciąż znajduje się na terenie Łęgnowa.
Stanisław Garstka, przewodniczący rady potwierdza, że sprawa dotyczy nawet 174 gospodarstw domowych, które aktualnie korzystają z wodociągu Zachemu. - Już wcześniej interweniowaliśmy, i w sądzie rejonowym, i w Urzędzie Miasta - przyznaje. - Niestety, odpowiedź dostaliśmy tylko od zastępcy prezydenta, pani Grażyny Ciemniak. Twierdzi, że miasto nie jest stroną ustaleń z 1969 roku. Informuje też, że dostawę wody może nam zapewnić spółka Miejskie Wodociągi i Kanalizacja, ale na zasadach, jak dla ogółu mieszkańców, czyli odpłatnie i zgodnie z obowiązującymi stawkami - informuje społecznik.
Wodę dostarczy MWiK
Najbardziej jednak rozwścieczyła mieszkańców informacja, że MWiK nie zamierza wykorzystać istniejącego wodociągu Zachemu, tylko każe sobie dodatkowo płacić za przyłącza do swojej, rozbudowanej niedawno sieci. Ludzie oszacowali te koszty nawet na 7,5 tysiąca złotych dla każdego gospodarstwa.
- Do tego z informacji, do których dotarłem wynika, że syndyk nie przestaje z końcem sierpnia produkcji wody, i dalej będzie w nią zaopatrywać firmy funkcjonujące na terenie byłych zakładów Zachemu - dodaje Jacek Baranowski.
Skontaktowaliśmy się z syndykiem, panem Grzegorzem Floryszakiem. Wysłuchał, w jakiej sprawie do niego dzwonimy, ale zaraz potem odparł, że jest na urlopie, i w związku z tym nie udziela żadnych informacji.
Czytaj e-wydanie »