Po pięciu miesiącach bezkrólewia Platforma Obywatelska ma w końcu przewodniczącego. Frekwencja była przyzwoita, na początku zebrania było 56 obecnych, ale potem część się wykruszyła. W wyborcze szranki stanęli były poseł Leszek Redzimski i Jadwiga Zagozda. Ten pierwszy dostał 42 głosy, Zagozda - 3. Oddano jeden głos nieważny.
- Było spokojnie - komentuje zwycięzca. - Mamy co robić, trzeba postawić sobie cele i przygotować się do ich realizacji. W kontekście wyborów porozmawiać w kołach, jakie mamy potrzeby. Czy chcemy kandydować do władz gmin? Jeśli tak, to z jakim programem? Musimy to zrobić wcześniej, żeby się nie obudzić za późno.
Redzimski podkreśla, że Platforma musi stworzyć zgrany team, żeby coś znaczyła. Konflikty i podziały nie będą temu służyć, a sytuacja jest trudna. - Mam sporo pomysłów - dodaje lider partii. - Wierzę, że uda się to wszystko poukładać. Jedziemy do przodu.
Co ciekawe, na zjeździe nie było Marka Szczepańskiego, który do ostatniej chwili wahał się, czy wystartować w wyborach. Teraz mówi, że ostateczną decyzję na "nie" podjął w sobotę, a w poniedziałek miał bardzo ważne sprawy do załatwienia w Gdańsku. - Zresztą kolega, który tak bardzo chciał zostać przewodniczącym, będzie miał szansę się wykazać - dodaje.
Podkreśla, że gdyby wystartował, polaryzacja w PO byłaby jeszcze większa, a to prowadzi donikąd. - Teraz trzeba studzić emocje, wzmacniać nasze szeregi - mówi. - Jeśli nawet ktoś ma jakieś urazy, powinien je głęboko schować. Działamy w nieprzyjaznym otoczeniu, realizowane i zapowiadane reformy nie przysparzają nam sympatii, to wszystko widać przecież także na dole. Trzeba pracować nad tym, by Platforma była jednością, choć wiadomo, że są w naszej partii spore różnice zdań.
Za tydzień spotyka się zarząd powiatowy, potem rada PO.
Czytaj e-wydanie »