34 proc. głosów dla Rafała Trzaskowskiego (PO), 23 proc. Karola Nawrockiego (niezależnego kandydata zależnego od PiS), a 21 proc. dla Sławomira Mentzena (Konfederacja) – to wyniki ostatniego sondażu CBOS-u (z 25 marca). To, że Mentzen ostro depcze po piętach Nawrockiemu widać już było w poprzednich badaniach różnych sondażowni. W dodatku ankietowani przez ARC Rynek i Opinia uznali, że (nie)kandydat PiS prowadził dotąd najsłabszą kampanię ze wszystkich wspomnianych kandydatów. Najlepiej wypada Mentzen, potem Trzaskowski.
Jaka jest zatem strategia kandydata Konfederacji? Przede wszystkim unika tradycyjnych mediów i rozmów z dziennikarzami, a tym samym niewygodnych pytań. Za to jest widoczny w mediach społecznościowych. Na TikToku – ma 1,6 mln obserwujących, a filmy z jego udziałem potrafią mieć nawet 4 mln wyświetleń dziennie! Nic dziwnego, że Mentzena popierają głównie młodzi (częściej mężczyźni). Według CBOS wygrywa z Trzaskowskim i Nawrockim wśród 25 - 44-latków. Dopiero w grupie 45 plus traci na rzecz tych kandydatów. Głosowanie na niego deklaruje też co czwarty mieszkaniec wsi.
Mentzen nie mówi już tak zdecydowanie o Polsce bez UE, Żydów i gejów. Spasował z narracją antykobiecą. Jego kiełbasą wyborczą jest teraz bezpieczeństwo, niskie i nieskomplikowane podatki, tania energia, szczelne granice, silna armia i asertywna polityka zagraniczna. Któż by z nas tego nie chciał?! Ale jak to zrobić i ile to będzie kosztowało? Tu konkretów jakby brak. Obiecuje silną prezydenturę, ale de facto w Polsce wciąż rządzi parlament. Żeby prezydent miał większą władzę, trzeba by zmienić konstytucję. A takiej woli – w tej chwili - brak.
Mentzen gra na rozczarowaniu wyborców PO i PiS. Chce być - i wielu już się jawi - jako jedynie słuszny kandydat, reprezentant nieuwikłanej jeszcze w rządzenie partii. To zagrywka stara jak świat. W historii naszej polityki było już wielu takich „nieuwikłanych”, którzy szybko trafili na margines lub stali się wręcz politycznym folklorem. Jak chociażby tajemniczy człowiek z teczką prosto z Peru - Stan Tymiński, który 34 lata temu w wyborach prezydenckich zebrał ponad 3,5 mln głosów Polaków.
Ale nie trzeba nawet sięgać do tak dalekich i skrajnych przykładów. Weźmy Janusza Palikota, Pawła Kukiza czy chociażby marszałka Szymona Hołownię. Ten ostatni też kandyduje na stołek prezydencki i utknął w sondażach wokół marnych 5 proc. (w poprzednich wyborach prezydenckich, w 2020– miał prawie 14 proc.). Minął już początkowy zachwyt Hołownią i jego wręcz showmańskim prowadzeniem sejmowych obrad. Przyszła weryfikująca wszystko, szara rzeczywistość i czar prysnął.
Mentzen w kampanii do parlamentu obiecywał, że wywróci polityczny stolik. Jednak ten nawet nie zaczął się chwiać. Ale karty są na stole i wciąż w grze. Pamiętajmy, że „sprawdzam” będziemy mogli powiedzieć dopiero za pięć lat.
