Odciął się od Leszka Millera (albo odwrotnie), jeździ z wykładami po świecie i od czasu do czasu przemawia.
Wczoraj oświadczył, że to jednak PiS wygra najbliższe wybory parlamentarne. Natomiast ja w to nie wierzę. Jeśli nie nastąpi jakieś nieprzewidziane zdarzenie wielkiej wagi, rząd Platformy dokula się jakoś do 2015 roku. A później? Nie sądzę, by Jarosław Kaczyński w swej niezdrowej - by nie powiedzieć chorej - ambicji utrzymał pozę umiarkowanego polityka. Przecież wielu z nas pamięta jeszcze totalny chaos dwóch lat rządów PiS, zmiany premierów, koalicyjne kłótnie, podsłuchy i prowokacje wobec Giertycha czy Leppera. Mając do wyboru "ciepłą wodę w kranach" Tuska i manię władzy (oraz wielkości) Kaczyńskiego i całkowity brak zdolności koalicyjnych PiS - wolę ciepłą wodę. Trudno mi uwierzyć, by rodacy po raz drugi dali się nabrać na ideę "Jarosław Polskę zbaw!" A może w ciągu 2 lat ktoś mądry utworzy partię? Wielkich szans na to nie ma, lecz Palikot dowiódł, że Polacy mają dość weteranów z 1990 roku.
Czytaj e-wydanie »