Rzeczywiście - w skali makroekonomicznej osiągnęliśmy dużo. Dla kogoś w moim wieku, pamiętającego siermiężny socjalizm, stare samochody droższe od nowych, powszechne "załatwiactwo" i taniejące lokomotywy zmiana jest gigantyczna. Ale prócz makroekonomii jest jeszcze skala mikro - indywidualne płace, warunki mieszkaniowe, ceny leków w aptekach czy brak pracy. A o tym nie usłyszymy nic prócz banałów.
Mimo że pracujemy najdłużej, cieszyć się specjalnie nie mamy z czego. Opublikowany wczoraj raport OECD (organizacja zrzeszająca 36 uprzemysłowionych państw świata) powinien dać bardzo wiele do myślenia premierowi Tuskowi i wicepremier Bieńkowskiej. Pod względem warunków życia indywidualnych obywateli jesteśmy na 27 miejscu. Oczywiście, rozumiem z jakiego pułapu startowaliśmy, ale siedmioletnie rządy PO - wbrew zapewnieniom rządu - nie były pasmem sukcesów. Nasze warunki mieszkaniowe? Przed Rosją i Turcją. Dochody - siódme od końca, bezrobocie - dużo poniżej średniej. W sferze pogłębiających się różnic między bogatymi a biednymi zaczynamy przypominać Meksyk. Dużo lepiej jest w sferze bezpieczeństwa (tylko w Japonii jest bezpieczniej), edukacji i - o dziwo - opiece zdrowotnej.
Nie chcę wyjść na wiecznego malkontenta, ale na miejscu rządu nie epatowałbym tak autostradami. Chciałbym, by premier powiedział np., co z triumfalnie odtrąbionymi dwa lata temu Inwestycjami Polskimi, które miały dać pracę? Na stronie IP w rubryce "Inwestycje w realizacji" nie ma nic, tak jak w rubryce "Projekty zaakceptowane". Stopa bezrobocia po staremu, drożyzna większa, do lekarzy dłuższe kolejki, mieszkania drogie. Ale lokomotywy znów tańsze, choć Pendolino stoi.
Czytaj e-wydanie »