O kontrowersyjnym zachowaniu obsługi pociągu PCC Arriva, pisaliśmy na łamach Pomorskiej wczoraj. Przypomnijmy, że do tragedii doszło w Lubiczu (koło Torunia).
Policjanci znaleźli leżącego przy torach 32-letniego Tomasza J. Ciężko ranny mężczyzna trafił do szpitala. Mundurowi podejrzewali, że mężczyzna został potrącony przez pociąg, dlatego zdecydowali się zatrzymać skład na stacji kolejowej w Lipnie.
Okazało się 49-letni Marek K., kierownik pociągu jest nietrzeźwy. Miał prawie 0,4 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Został zatrzymany z maszynistą 52-letnim Piotrem B.
Sprawą zajęła się toruńska prokuratura. Obaj mężczyźni są podejrzani o nieudzielenie pomocy rannemu. Swoich pracowników broniła Arriva, twierdząc, że obsługa pociągu zatrzymała się przy rannym.
- Podejrzani zostali już przesłuchani - mówi Artur Krause, szef prokuratury Toruń-Wschód. - Oddano ich pod dozór policyjny i zastosowano poręczenie majątkowe. Mają również zakaz opuszczania kraju. Dotychczasowe śledztwo wykazało, że mężczyźni zatrzymali pociąg przy rannym, ale tylko po to, by przesunąć leżącego, dalej od torów.
Wszystko wskazuje na to, że wrzucili go do rowu i odjechali.
Śledztwo cały czas trwa. Na razie nie wiadomo czy mężczyźni zostaną oskarżeni. Jeśli tak się stanie, może im grozić kara nawet trzech lat więzienia.
Stan zdrowia rannnego mężczyzny cały czas jest bardzo poważny.