Bydgoszczanie po porażce z Espadonem Szczecin muszą powoli oswajać się z myślą, że przyjdzie im bronić się przed spadkiem z elity. Trudno będzie im utrzymać 13. miejsce. Do zakończenia sezonu zasadniczego pozostało 5 spotkań, aż 4 z nich Łuczniczka zagra na wyjazdach, a u siebie podejmie Lotos Trefl Gdańsk. Prócz Skry bydgoskich zawodników czekają spotkania z Cuprum Lubin, Cerradem Czarnymi Radom i Jastrzębskim Węglem. Może się tak zdarzyć, że podopieczni Dragana Mihailovicia nie zdobędą w tych meczach choćby punkty. Łuczniczka wyprzedza BBTS Bielsko-Biała i Espadon, ale obie te drużyny mają teoretycznie łatwiejszych rywali w końcówce sezonu. A to może oznaczać, że na finiszu rozgrywek wyprzedzą bydgoszczan.
Jeśli Łuczniczka spadnie na 15. miejsce to w play off zmierzy się z 16. drużyną. Zespół lepszy w dwumeczu (ewentualnie w „złotym secie” jeśli bilans punktów będzie równy) zapewni sobie utrzymanie w elicie. Przegrany zagra baraż z zespołem I ligi z miejsc 1-4, który spełni wymogi regulaminowe PLPS (m.in.: budżet w wysokości 2 mln. zł i hala na minimum 1,5 tysiąca widzów). Rywalizacja będzie się toczyła do trzech wygranych spotkań.
- Nie można wykluczyć, że przyjdzie nam się bić w barażu - mówi Wojciech Jurkiewicz, kapitan Łuczniczki. - Zostało jeszcze pięć meczów do końca sezonu i zrobimy wszystko, by wywalczyć w nich jakieś punktu i nie spaść niżej niż na 14. miejsce. Chociaż musimy sobie jasno powiedzieć, że rywale, którzy są za nami w tabeli mają łatwiejszy terminarz ostatnich meczów - dodaje najbardziej doświadczony gracz bydgoskiej drużyny.
Nadzieja przede wszystkim w tym, że z bydgoskich zawodników powinna zejść presja w tych meczach. Nie będą w nich faworytami, mogą zagrać na luzie i być może dzięki temu uda się zaskoczyć rywali. Jeśli podejdą do nich tak zdenerwowani jak do ostatniego meczu z Espadonem, to trudno oczekiwać, że pokuszą się o jakąkolwiek zdobycz. Wtedy widmo gry w barażu stanie się bardzo realne.