ŁUCZNICZKA BYDGOSZCZ - EFFECTOR KIELCE 2:3 (23:25, 25:17, 25:22, 20:25, 15:17)
ŁUCZNICZKA: Yudin (18), Filipiak (12), Sacharewicz (2), Katic (18), Szczurek, Nowakowski (15), Czunkiewicz (l) oraz Gromadowski (5), Sieńko, Jurkiewicz (3).
Taki sam wynik padł w pierwszej rundzie w Kielcach, choć teraz bydgoszczanie liczyli na więcej. Tym bardziej, że grali na własnym parkiecie i prowadzili po dwóch setach 2:1. Gdyby trochę skuteczniej zagrali w pierwszym secie, byłoby po meczu. Ale nie ma co gdybać. Łuczniczka zagrała w tym meczu bardzo nierówno. Poza drugim setem, gdy prowadziła od początku do końca.
Wydawało się, że gdy w trzecim secie udało się jej „wyciągnąć” wynik z 12:17 na 21:20, a potem wygrać tę partię do 22, to już kielczanie się poddadzą.
Nic bardziej chybionego i tak powinno być w profesjonalnej lidze. W czwartym secie wyrówna walka trwała do wyniku 17:19, potem Effector odjechał na 22:17, a skończyło się do 20.
Wypowiedzi po meczu Łuczniczka Bydgoszcz - Effector Kielce.
O wszystkim więc decydował tie break. Bydgoszczanie przegrywali w nim 8:11 i 9:12. Potrafili jednak odrobić straty i nawet prowadzić 13:12. Potem była gra na przewagi. Przy czwartej piłce meczowej zablokowany został Milan Katic i było po meczu. Szkoda, bo to był sąsiad z tabeli i zwycięstwo byłoby bardzo potrzebne.