- Jako pierwszy pospieszyłeś z pomocą prokuratorowi Przybyłowi, który próbował popełnić samobójstwo. Podłością nazwałeś zachowanie innych pracowników mediów którzy "grzali newsa i nie odpowiadali na twoje prośby o pomoc". Jesteś pewien, że nie byli w szoku?
- Takiej pewności nie mam, opisuję tylko swoje odczucia. Stałem nad prokuratorem i prosiłem o pomoc. Widziałem, że robili zdjęcia, materiały ... Bałem się, że prokurator zejdzie mi na rękach. Nie jestem fachowcem, nie potrafiłem ocenić jego stanu. Prosiłem, żeby ktoś mi pomógł przewrócić go na bok. Leżał na policzku, w który się postrzelił. Może błędem było to, że nie wskazałem na konkretną osobę.
Przeczytaj także: Płk Przybył trafi do szpitala w Bydgoszczy?
- Gdy wyszedłeś z prokuratury wojskowej usłyszałeś, że jesteś bohaterem.
- Wcale tak się nie czuję. Zachowałem się normalnie.
- A inni dziennikarze?
- Nie chcę ich oceniać, nie zamierzam też wszystkich np. operatorów kamer wrzucać do jednego wora. Na tej sali ludzie reagowali różnie, pamiętam, że Danka Woźnicka z Zetki dzwoniła pod 112. Pewien jestem, że najpierw trzeba ratować człowieka.
Cały wywiad zamieściliśmy w dzisiejszym, papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"
Czytaj e-wydanie »