Uroczystości pogrzebowe odbyły się w Baniach, niewielkim miasteczku nieopodal Rożnowa, rodzinnej miejscowości Łukasza Urbana. Zostawił żonę i osierocił 17-letniego syna.
W pogrzebie uczestniczył też prezydent Andrzej Duda. Nie przemawiał, ale - klękając przed trumną w kościele - złożył hołd zabitemu kierowcy. Przekazał też kondolencje rodzinie ofiary. Po mszy, którą odprawił bp Henryk Wejman, list od premier Beaty Szydło odczytała Beata Kempa, szefowa jej kancelarii.
Na pogrzebie spore poruszenie wywołała przemowa Romualda Szmyta z Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych w Szczecinie. Według niego do tragedii mogłoby nie dojść, gdyby berlińska firma, w której Łukasz Urban miał zostawić towar, wykazała odrobinę dobrej woli. - Mogli pozwolić mu wjechać do środka i wypakować stal, tak jak pozwolono to zrobić dwóm niemieckim ciężarówkom wcześniej tego dnia - mówił Szmyt.
Kierowcy tirów pożegnali Łukasza dźwiękami klaksonów. Po południu do Bań zjechało ponad sto ciągników siodłowych. Urban od 17 lat był kierowcą tira.
Polak był jedną z 12 ofiar śmiertelnych Tunezyjczyka Anisa Amriego. Zamachowiec sterroryzował Urbana i przejął ciężarówkę, którą 19 grudnia wjechał w kiermasz w centrum Berlina.