Była okazja, by powspominać dawne dzieje i pomyśleć o okrągłym jubileuszu - już za rok. Chórzystów jest teraz 35, sporo się wykruszyło, a młodzi są na wagę złota. - Są wśród nas także tacy, którzy śpiewają ponad 50 lat - mówią członkowie chóru. - Na przykład Janina Płachecka, która jest nam wierna przez cały czas.
Solówki taty
Na święto do "Sukiennic" przyszli burmistrz Arseniusz Finster i jego zastępca Jan Zieliński. Były już prezes Edmund Piękny witał gorąco i przypominał Finsterowi, że solowe partie jego taty do dziś zostały w pamięci.
- Jako mały chłopak chodziłem na chór w farze - wspominał burmistrz. - Życzę, by chór nadal istniał i by nie zabrakło tych, którzy chcą się uczyć śpiewania.
Atmosferę, w której narodziła się "Lutnia", przypomniał wybitny regionalista Kazimierz Ostrowski, który opowiedział o gorących czasach, gdy rozstrzygały się losy Pomorza, gdy wcale nie było takie pewne, co będzie z Chojnicami, miastem z przewagą obywateli niemieckich. I o tym, jak dwaj młodzi ludzie - Józef Reich i Julian Rydzkowski wpadli na pomysł założenia śpiewaczego towarzystwa i jak się to im udało - o ćwiczeniach w hotelu "Engel" i muzycznych spacerach po Lasku Miejskim, a także o pierwszych mszach w języku polskim i z polską pieśnią.
Pod batutą
"Lutnia" miała szczęście do dyrygentów, pierwszym był Józef Michalski, a nieoceniony wkład w działalność chóru wniósł m.in. Franciszek Gierszewski. Nowym, ale już lubianym i akceptowanym szefem jest Przemysław Woźniak.
Teraz "Lutni" prezesuje Ignacy Prądzyński, zastępczynią jest Maria Trojanek, a kasę trzyma Teodozja Radtke.