Przeprowadzone przez biegłych badania psychiatryczne, psychologiczne i neurologiczne wykazały u Macieja Zientarskiego tzw. zespół organiczny pourazowy. Dziennikarz nie pamięta wypadku, w którym brał udział, ani żadnych faktów z okresu dwóch lat go poprzedzających. Ma również kłopoty z przypomnieniem sobie niektórych ważnych wydarzeń ze swojego życia sprzed tego okresu - pytany przez biegłych o swoje małżeństwo odpowiadał, że trwało ono kilka lat i dopiero na sugestię, że to niemożliwe, skoro jego synowie mają 10 i 15 lat, stwierdził, że w takim razie jego małżeństwo musiało trwać dłużej.
Podczas wywiadu lekarskiego na większość pytań dotyczących swojego obecnego życia Zientarski opowiadał ogólnikowo - nie potrafił wymienić tytułów gazet, które czyta, tematyki programów telewizyjnych przy produkcji których pomaga ojcu, ani tytułów programów telewizyjnych, które ogląda. Zdaniem biegłych jest to dowodem poważnych ograniczeń funkcji poznawczych, zwłaszcza pamięci i uwagi. Zientarski ma również problemy z zapamiętywaniem nowych informacji.
Według opinii, do których dotarli dziennikarze wprost24, wynika, że "objawy, powstałe w wyniku urazu mózgu, mają w swoim podstawowym zakresie charakter trwały i na zawsze uniemożliwiają odtworzenie okoliczności wypadku oraz świadome i aktywne uczestniczenie przez Macieja Zientarskiego w postępowaniu procesowym".
Przypomnijmy. Zientarski podejrzany jest o spowodowanie w 2008 roku wypadku, w którym zginął dziennikarz "Super Expressu" Jarosław Zabiega. Po tej tragedii przez kilka tygodni leczony był w Bydgoszczy. Niestety, jak widać nie doszedł do pełnej sprawności. Gdyby udowodniono mu winę, groziłaby mu kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. W tym przypadku jednak prawdopodobnie w ogóle nie stanie przed wymiarem sprawiedliwości.