- Najmocniej przepraszam za opóźnienie, ale w południe musiałem być 300 kilometrów stąd - w ten sposób rozpoczął spotkanie Antoni Macierewicz, były wiceminister obrony narodowej. Tłumaczyć miał się z czego, spóźnił się bowiem półtorej godziny.
- Ale za to ładnie pan wygląda - odezwał się damski głos z sali.
Pojawiła się także Sobecka
Inicjatorką spotkania, które dotyczyło katastrofy prezydenckiego Tupolewa pod Smoleńskiem, była Anna Sobecka.
- Do tej pory jest wiele niejasności - stwierdziła posłanka PiS-u. - Ekspert powiedział mi, że gdyby była to zwykła katastrofa, samolot zrobiłby ogromny lej w ziemi. Następna rzecz: samolot odwróciłby się do góry nogami. Widzę i słyszę, co mówią ludzie. Dopóki nie będzie komisji międzynarodowej, nie dowiemy się prawdy. Mamy sprzeczne doniesienia komisji MAK-u i ministra Millera. Ustalenia zespołu, któremu przewodniczy minister Macierewicz są szczegółowe. Przesłuchujemy świadków, współpracowników Lecha Kaczyńskiego. Domagamy się od Donalda Tuska, aby prawdą o Smoleńsku zajęła się komisja międzynarodowa. Do tej pory nie ma na nią zgody. Nie mamy w Polsce czarnych skrzynek, kokpitu i telefonu satelitarnego, który w pierwszym rzędzie powinien wrócić do kraju, bo miał tajne oprogramowanie. Tylko na niektóre pytania otrzymaliśmy odpowiedź od Rosjan. Mam nadzieję, że - z uporem maniaka - dojdziemy do prawdy.
"To atak!"
Były wiceminister stwierdził, że po tragedii nasz kraj został zalany falą kłamstwa.
- Oczywiście, są Gazeta Polska, Telewizja Trwam, Nasz Dziennik, media przekazujące prawdziwe informacje - mówi. - Ale jest też gigantyczna dezinformacja, zła wola. Bo chyba inaczej tego nie można nazwać. Mamy do czynienia ze zmasowanym atakiem - straszył.
Oczywiście, podczas spotkania była także mowa o prezydencie Bronisławie Komorowskim, premierze Donaldzie Tusku i PO. - Diabeł się ubrał w ornat i ogonem na mszę dzwoni - mówił Macierewicz. - Tak wyglądają w rzeczywistości rządy Platformy Obywatelskiej.
Podczas spotkania z torunianami Macierewicz podkreślał, że początkowo komisja ds. wyjaśnienia katastrofy miała składać się tylko z czterech członków, przedstawicieli każdego z ugrupowań politycznych.
"Często słyszę zarzut"
- Pomysł nie wyszedł od PIS-u, ale - proszę sobie wyobrazić - od SLD - podkreślał. - Marszałek Komorowski nawet nie poddał tego projektu pod głosowanie. SLD się szybciutko z tego wycofało i PiS został sam. Później wnosiliśmy o powołanie komisji nadzwyczajnej. Kiedy się nie udało - komisji śledczej. Ona może zobowiązać, nie zmusić - czego przykładem było zachowanie prezydenta Kwaśniewskiego przy okazji komisji orlenowskiej - do stawienia się i odpowiadania na pytania. Często słyszę zarzut: po co oni powołali ten zespół parlamentarny, przecież i tak nic nie może. W Polsce, z każdym miesiącem, w coraz mniejszym stopniu liczą się parlament i społeczeństwo.
- Tylko Prawo i Sprawiedliwość nas uratuje! - skwitował pan Władysław, jeden z uczestników.
