Maja Rychlewska jest pogodną, ciepłą blondynką o miłym uśmiechu. Z wykształcenia kosmetyczka, pracująca w jednym z włocławskich salonów piękności, szybko nie wróci do zawodu. W domu w Brześciu Kujawskim, gdzie mieszka, większość czasu poświęca Natalce. - Kiedy byłam w ciąży cieszyłam się myślą o naszym pierwszym, wymarzonym dziecku - mówi Maja Rychlewska. I choć stara się opanować wzruszenie, ma w oczach łzy.
Dramat po narodzinach
Natalka przyszła na świat w styczniu 2009 roku we włocławskim szpitalu. Miała 9 stopni w skali Apgar. - W kilka godzin po narodzinach zaczęła mieć problemy z oddychaniem - wspomina pani Maja. - Sytuacja była na tyle poważna, że córeczkę przewieziono do jednego z bydgoskich szpitali. Tam stwierdzono sepsę. Wówczas rozpoczął się nasz dramat... Na skutek wstrząsu septycznego dziewczynka doznała wylewu krwi do mózgu...
Więcej w dzisiejszym, piątkowym, papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"...
Udostępnij