https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W życiu małej Natalki nastał prawdziwy cud. Udało się zebrać blisko 2 mln zł na operację jej serduszka

Katarzyna Kucharczyk
We wtorkowy poranek spotkaliśmy się z panem Piotrem Krajną, tatą 5-miesięcznej Natalki, która urodziła się z poważną wadą serca - zespołem niedorozwoju lewej komory serca. Pan Piotr postanowił przemierzyć rowerem przez Polskę, by nagłośnić zbiórkę na rzecz córeczki. Aby uratować życie małej Natalki, potrzeba było blisko 2 mln zł. Rodzicom udało się zebrać 400 tys. zł. A potem zdarzył się prawdziwy cud.

Prawdziwy cud w życiu Natalki i jej rodziców

We wtorkowy poranek, kiedy redaktorzy "Nowości" mieli okazję rozmawiać z panem Piotrem Krajną, tatą 5-miesięcznej Natalki, który przemierzał przez Polskę na rowerze, by nagłośnić zbiórkę pieniędzy na rzecz chorej córki, nikt nie przypuszczał, że kilka godzin później stanie się prawdziwy cud. Bo właśnie tak rodzice dziewczynki nazywają to, co się stało. Nikt nie przypuszczał, że we wtorek, 5 listopada uda się zamknąć zbiórkę na rzecz małej Natalki, która urodziła się z poważną wadą serca. W końcu rodzice dziewczynki musieli zebrać blisko 2 mln zł. Walczyli dzielnie. Do godz. 14.00 panowała wielka radość, bo nareszcie udało się przekroczyć próg 400 tys. zł. A potem pojawiła się informacja, że zbiórka została zamknięta. To wszystko za sprawą Fundacji Siepomaga, która wpłaciła na rzecz dziewczynki ponad 1,3 mln zł!

Zapraszamy do zapoznania się z historią dziewczynki oraz jej taty, który postanowił wyruszyć w rowerową podróż z Łeby, zatrzymując się w wielu miejscowościach i nagłaśniać, że gdzieś w Polsce czeka Natalka, która potrzebuje ratującej życie operacji.

Walka o serduszko 5-miesięcznej Natalki

Natalka Krajna przyszła na świat zaledwie 5 miesięcy temu. O tym, że urodzi się z poważną wadą serca, czyli niedorozwojem lewej komory, jej rodzice dowiedzieli się jeszcze na etapie ciąży. U rodziców dziewczynki pojawił się strach i przerażenie, że mogą stracić swoją jedyną córeczkę. Zaczęła się więc walka o to, by Natalka mogła przejść ratującą jej życie operację. Rodzice dziewczynki przemierzyli Polskę, by skonsultować przypadek córki z różnymi specjalistami. Pierwsza operacja już się odbyła. Konieczne było jednak podłączenie dziewczynki do sztucznego płuco-serca, ponieważ jej serduszko za mało się kurczyło. Minęły długie tygodnie, zanim Natalka ponownie zaczęła samodzielnie oddychać. Dopiero po dwóch miesiącach pobytu w szpitalu, mogła z rodzicami wrócić do domu.

Przed wyjściem ze szpitala lekarze powiedzieli rodzicom, że Natalka cały czas jest w bezpośrednim zagrożeniu życia. Musi być pod stałą obserwacją. Trzeba stale mierzyć jej też saturację. Rodzice poruszyli niebo i ziemię, by znaleźć jakieś rozwiązanie… Skonsultowali się ze specjalistami z Genewy. Po zapoznaniu się z dokumentacją lekarze powiedzieli, że są w stanie dać Natalce szansę na rozwój lewej komory serca. Prawdopodobnie będzie to leczenie dwuetapowe. Koszt za sam pierwszy etap zaszokował rodziców, bowiem potrzeba blisko 2 mln złotych. A czasu jest bardzo mało. Termin operacji wyznaczono na grudzień.

Zaczęła się więc ogromna walka o zebranie funduszy. Założono zbiórkę w serwisie „siepomaga.pl”. Aby ją powoli rozruszać, rodzice Natalki postanowili zwrócić się o pomoc najpierw do najbliższych i do lokalnej społeczności. Potem zaczęły rodzić się inne pomysły, jak można wypromować zbiórkę…

– Razem z żoną jesteśmy entuzjastami morsowania. Rozpowszechnialiśmy zbiórkę wśród morsów. Akcja polegała na morsowaniu i zachęcaniu innych grup morsów, by robili to na rzecz Natalki. Uruchomiliśmy też licytacje z przedmiotami przekazanymi przez darczyńców – mówił "Nowościom" we wtorkowy poranek Piotr Krajna. – Wziąłem też udział w biegu. Miałem koszulkę ze zdjęciem Natalki na piersi, by inni mogli zobaczyć, że prowadzimy zbiórkę i może ktoś akurat zechce wyszukać ją w internecie i wesprzeć.

Rowerem przez Polskę dla córki

Potem zrodził się pomysł, by przemierzyć Polskę rowerem. Zbudowano przyczepkę z banerami o prowadzonej zbiórce. Pan Piotr wyruszył z Łeby w sobotę, 31 października.

– To zrodziło się spontanicznie. Chcieliśmy dotrzeć do jak największej liczby osób, ale bez takiego nachalnego zaczepiania i proszenia, bo wiemy, że jest wiele dzieci, które potrzebują pomocy. Wielu rodziców walczy. I my też chcemy walczyć o naszą córeczkę – podkreślił Piotr Krajna. – Wyruszyłem z Łeby, jechałem przez Gdynię, Gdańsk, Kościerzynę. Dotarłem do Świecia i Bydgoszczy. Głośniej o naszej akcji zaczęło robić się właśnie w Bydgoszczy.

W poniedziałek, 4 listopada pan Piotr dotarł do Torunia. Dzięki uprzejmości restauracji Luizjana tata Natalki zjadł pyszny i ciepły posiłek. Apartamenty Chleb i Wino zaoferowały natomiast nocleg. Pracownicy postanowili również wesprzeć zbiórkę na rzecz Natalki.

– To ogromna pomoc, za którą jestem bardzo wdzięczny. Takie niewielkie gesty sprawiają, że chce się walczyć dalej. Wierzymy, że nam się uda i że Natalka pojedzie do Genewy na operację. To, co jednak niepokoi, to to, że operacja ma odbyć się w grudniu. Pojawiają się myśli, co się stanie, jeśli nie uda nam się zebrać tej kwoty? Nie tracimy nadziei i wierzymy, że nasze działania mają sens – mówił Piotr Krajna.

We wtorkowy poranek tata Natalki wyruszył do Włocławka. Stamtąd ma zamiar pojechać jeszcze do Kutna i Łodzi. Początkowo stacją końcową miała być Warszawa. Pan Piotr miał dotrzeć tam na 11 listopada, by wziąć udział w Biegu Niepodległości, jednak już teraz wie, że pojedzie dalej, by promować zbiórkę w kolejnych rejonach Polski. Nie spodziewał się jednak, że zamiast wyruszyć dalej, będzie mógł wrócić do domu, do żony i do córki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zdrowie

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska