Było to pamiętnego sierpnia 1980 roku. W Świdwinie trwały warsztaty artystyczne "Plastyka wokół nas", a w Osiekach - spotkanie artystów i teoretyków sztuki. W pierwszej imprezie uczestniczyli nowicjusze, w drugiej - najwybitniejsi w owym czasie twórcy.
Zamek mu się spodobał
- Postanowiliśmy pojechać do Osieków i sprowadzić jakiegoś uznanego artystę - wspomina Marian Wiszniewski, który był już wówczas dyrektorem świdwińskie-go zamku. - Franciszka Starowieyskiego spotkaliśmy siedzącego na kamieniu i zaczęliśmy go namawiać, aby przyjechał do Świdwina. W końcu dał się przekonać. Nasz zamek bardzo mu się spodobał. Oprowadziłem go po budynku, opowiadając jego historię.
Dajcie mi ścianę - poprosił
Przy jednej ze ścian (obok dzisiejszej sali wystaw) pan Franciszek się zatrzymał. Popatrzył i powiedział, że chodzi mu po głowie wypróbowanie czegoś, co roboczo nazwał "teatrem rysowania", czyli spontanicznego tworzenia na oczach publiczności. - Gdybyście pozwolili mi na tej ścianie się trochę pobawić czarną farbą, to możemy spróbować. Obiecuję, że doprowadzę ją później do porządku - powiedział.
Piwo i nagie modelki
Organizatorów nie trzeba było długo prosić. Franciszek Starowieyski miał niezbyt duże wymagania: łóżko polowe, obiad, kilka piw i pół litra "Żytniej" z kłoskiem. Na miejscu stawiły się też młode uczestniczki warsztatów, które bez specjalnych oporów pozbyły się ubrań i pozowały mistrzowi. Do malowania używał zwykłej gąbki oraz pędzla, jednak nie posługiwał się włosiem, a jedynie drewienkiem. W pewnej chwili poprosił Wiszniewskiego o przyniesienie półlitrówki. Następnie wyjął z kieszeni malutki kieliszek i nalał "po kropelce" wszystkim uczestnikom happeningu. Sam nie pił.
Każde z malowideł ściennych było omawiane, po czym artysta - zgodnie z obietnicą - zamalowywał je białą emulsją. Trzecie lub czwarte z nich nosiło tytuł "Spór o sztukę współczesną", w którym tułowie kobiecych postaci namalował z fotograficzną wręcz dokładnością, a pozostałe części ciała - mocno udziwnione. - Udowadniał, że ci, którzy stosują symbolikę modernistyczną, powinni posiąść wiedzę i doświadczenie plastyki klasycznej - mówi Wiszniewski.
Zapłata w naturze
Mistrz zakończył swoje dzieło zamaszystym podpisem i dokładną datą - 27 sierpnia 1980 roku, godz. 0.37, a w tytule popełnił mały błąd - napisał "wspóczesną". Po czym, zgodnie z zamiarem, zamierzał zamalować je białą emulsją. Wtedy uczestnicy zaczęli go prosić, aby tego nie czynił - zarówno z nieśmiałością, jak i z obawą, czy nie zażąda za to zapłaty
Zażądał. Ale nie chciał pieniędzy. Zażyczył sobie, aby każda z osób, która ma na to ochotę, pozwoliła się sfotografować tak, jak pozowała. A że wszyscy pozowali nago, powstała spora kolekcja zdjęć golasów. Później kilkakrotnie były publikowane w branżowych pismach plastycznych w Polsce i za granicą. Zachował je również w swoim archiwum Franciszek Starowieyski, na pamiątkę swojego "teatru rysowania".